Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
1120
BLOG

Rosjanie, gwałty kobiet i milczenie salonu

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 32

 

Student z Akademii Sztuk Plastycznych w Gdańsku Jerzy Bohdan Szumczyk stworzył rzeźbę, która rozpętała piekło. Sowiecki żołnierz z pistoletem w ręku za chwilę zgwałci ciężarną kobietę. Ważąca 350 kg rzeźba stała się solą w oku rosyjskich dyplomatów i dziennikarzy.
A przecież dzieło odwoływało się nie tylko do artystycznej wyobraźni, ale też do faktów historycznych. W samym tylko Gdańsku, mieście, w którym rzeźbę ustawiono na jedną noc – bo policja okazała się czujniejsza niż w walce z np. gwałcicielami – w 1945 r. sołdaci Armii Czerwonej dokonali gwałtów na ponad 40 proc. kobiet do 50. roku życia (dane, prawdopodobnie zaniżone, Miejskiej Służby Sanitarnej w Gdańsku). Niewyobrażalne? A jednak tak było. To nie były pojedyncze wypadki. To była metoda, całkowicie zresztą akceptowana przez sowieckich dowódców, skądinąd często biorących udział w tych haniebnych wydarzeniach. O polowaniach na polskie kobiety w 1944 i 1945 r. – w miarę postępu Armii Czerwonej na zachód, najpierw Kresy wschodnie Rzeczypospolitej, potem reszta kraju – słyszałem od starszych członków mojej rodziny od dziecka. Znam historię bliskiej przyjaciółki mojej matki, zgwałconej młodziutkiej dziewczyny, która musiała żyć z tym do końca swoich dni, ukrywając to zresztą nawet przed dalszą rodziną.

Sowiecki stosunek do faktów

Dziś rosyjski korespondent w Warszawie Włodzimierz Kirianow w czasie telewizyjnej dyskusji ze mną w jednej z telewizji śmie mówić, że nie było na obecnym terenie Polski żadnych (!) gwałtów na kobietach. Kłamie w żywe oczy, bo już przyzwyczajono go, że w naszym kraju może powiedzieć wszystko i skłamać na każdy temat. Ba, jest telewizyjną gwiazdą zapraszaną do różnych programów TV, także telewizji publicznej. TVP, utrzymywana przez polskiego podatnika, promuje Rosjanina, który kłamie w żywe oczy i w kontekście polskiej historii, i w kontekście współczesnych relacji polsko-rosyjskich, w tym oczywiście katastrofy smoleńskiej.

Sowieci gwałcili kilkuletnie dziewczynki i siedemdziesięcioparoletnie babcie. Być może była to forma nagrody (!) dla fatalnie odżywionego żołnierza, ale też może i metoda zastraszenia miejscowej społeczności.

Brytyjscy historycy podają konkretne dane: 100 tysięcy zgwałconych Polek, 2 miliony zgwałconych Niemek. Podobno w wypadku naszego kraju faktycznie są to liczby znacznie wyższe. Ale te tragiczne statystyki nie oddają dramatu pojedynczych kobiet i ich rodzin, w tym dzieci. W literaturze historycznej – piszę to jako historyk – podawane są przykłady licznych kobiet, które zgwałcone przez żołnierzy Armii Czerwonej na oczach najbliższych odbierały sobie życie. Ba, bywało, że kobiety, by uchronić się przed gwałtem, zabijały siebie i swoje kilkunastoletnie córki. Czy o tym nie wie buńczuczny ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Aleksander Aleksiejew, który potępił „chuligaństwo” polskiego artysty, a nie skorzystał z okazji, by przeprosić za bestialstwa własnych rodaków sprzed blisko 70 lat?
Jego oświadczenie arbitralnie wyznacza granice sztuki i pseudosztuki (w tej kategorii znalazła się rzeźba Szumczyka). Być może nie dziwi to dlatego, że Stalin nie dość, że występował jako krytyk literacki, zsyłający pisarzy do łagrów, to jeszcze dodatkowo był Wielkim Językoznawcą. Ambasador niczym dawny namiestnik carski każe Polakom być wdzięcznymi za oswobodzenie od niemieckiej niewoli, co kosztowało życie 600 tys. żołnierzy ZSRS. Tak jakby nie wiedział, ze owo „wyzwolenie” oznaczało zastąpienie okupacji niemieckiej okupacją sowiecką. Może to zresztą nie jest istotne dla ekscelencji Aleksiejewa: przecież już dawno Aleksander Bregman pisał o czerwonej Rosji jako o „najlepszym sojuszniku Hitlera”.

Dzicz w Rzeczypospolitej

Rosyjskiego dziennikarza – mojego oponenta w jednej z polskich stacji telewizyjnych – chyba dopadła amnezja. Nie pamięta, a raczej nie chce pamiętać, że w Gdańsku – mieście niepokornego artysty i nadgorliwej policji – w 1945 r. 40 proc. kobiet (a więc 2 na 5!) po wejściu Armii Czerwonej zostało zarażonych chorobami wenerycznymi. Międzynarodowy Czerwony Krzyż musiał przysyłać tu zagranicznych lekarzy i pielęgniarki na ratunek. Pan Kirianow, a raczej sądząc z życiorysu, towarzysz Kirianow, podobnie jak jego rodacy, powinni w tej sprawie przepraszać lub przynajmniej milczeć. A oni z butą i agresją chcą korygować historię. Porównywanie sowieckich gwałtów na kobietach do tego, co robili polscy żołnierze w służbie Napoleona (taki „argument” usłyszałem podczas wspomnianej rozmowy), świadczy nie tylko źle o wiedzy historycznej naszego gościa z Rosji, ale też o jego bezczelności. Gdy ja mówię o tym, że czołgi czerwonoarmistów przyniosły nam nie wolność, lecz kolejną niewolę, słyszę, że my, Polacy, też byliśmy okupantami – w Iraku i Afganistanie. Zaiste wielka jest polska gościnność, skoro każe nam bez większych reakcji wysłuchiwać takich kalumnii.

Artysta bez certyfikatu III RP

I  jeszcze dwa wątki. Po pierwsze, nadgorliwy nowy rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych III RP potępił młodego gdańskiego rzeźbiarza i wyraził stosowne ubolewanie. Więcej to mówi o resorcie Radosława Sikorskiego niż kilka sążnistych artykułów o jego (anty) polityce zagranicznej. I po drugie, środowiska, które broniły wolności artystycznej ekspresji w wypadku Doroty Nieznalskiej i Nergala, dziś w większości milczą jak grób. Cóż, młody chłopak z Gdańska nie obraził uczuć religijnych ludzi wierzących. Co najwyżej w ostrej formie przypomniał o niewygodnych dla niektórych faktach. Dziejach najnowszych naszego kraju i naszego regionu Europy. A może milczą dlatego, że Jerzy Bohdan Szumczyk był autorem innego „politycznie niepoprawnego” artystycznego pomysłu? To on właśnie zamalował przywróconą przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza z Platformy Obywatelskiej starą nazwę Stoczni Gdańskiej. I to on ponownie po latach wymazał słowa „im. Lenina”… Cóż, niech sczezną niepoprawni artyści?
Stając w obronie rzeźbiarza z Wybrzeża, mam poczucie, że bronię prawdy o tragicznej historii nie tylko mojego narodu, ale też pamięci o dziesiątkach tysięcy osobistych tragedii moich rodaczek, których nie może przekreślić żaden rosyjski dziennikarz swoim kłamstwem, rosyjski dyplomata swoją notą i rosyjski polityk swoim ukazem.

 

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (18.10.2013)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka