Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
303
BLOG

Żużel jest polską marką na świecie

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Żużel Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Rozmowa z Ryszardem Czarneckim
- Jakie jest Pana zdanie na temat sporu żużlowców z urzędami skarbowymi w sprawie rozliczania się na zasadach prowadzenia działalności gospodarczej. Po której stronie Pan stoi?
- Żużel jest polską marką w świecie. Polska liga żużlowa jest najsilniejsza, a więc w pewnym sensie żużel to ambasador Polski. W związku z tym nie należy zażynać dojnej krowy. Władze państwowe powinny raczej dopieszczać sport, dzięki któremu tysiące kibiców z zagranicy przyjeżdżają do naszego kraju oraz dzięki któremu kluby żużlowe płacą spore podatki.
- Myślę, że ta interpretacja prawa, która jest przeciwko żużlowcom jest po prostu fatalna. W moim przekonaniu świadczy o tym, że władza rozgląda się za tym kogo by tu jeszcze złupić, zamiast wspierać te dziedziny, z których Polska jest dumna.
- Jak z perspektywy Parlamentu Europejskiego wygląda sport żużlowy. Czy jako sport cieszy się popularnością wśród europosłów?
- W Parlamencie Europejskim nie ma Komisji Sportu − inaczej niż w sejmie. Z tego powodu nie bardzo rozumiem chęć bycia w tej ważnej instytucji przez byłych sportowców. Myślę, że lepiej aby chrzest bojowy przeszli w polskim sejmie. Natomiast Parlament Europejski zajmuje się sportem incydentalnie. Najbardziej znanym europosłem wywodzącym się ze sportów motorowych był Ari Vatanen, kilkukrotny mistrz świata w rajdach samochodowych. Jeżeli natomiast rozmawiamy o speedwayu, to raczej tylko w gronie polskich europosłów.
- Przeciętnemu kibicowi żużla w Polsce Unia Europejska nie kojarzy się zbyt dobrze. Wystarczy przypomnieć sprawę głośności tłumików, którą narzuca właśnie Bruksela.
- Z tłumikami to przykład głupoty i nadgorliwości urzędniczej. Urzędnicy zapomnieli o starym porzekadle, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Żeby było jasne. Nie wszystko co się źle kojarzy jest dziełem samej Unii. Niektóre sprawy, które są związane z UE tylko z pozoru są idiotyczne, bo mają drugie dno i są przykładem dbania o własne, narodowe interesy. Najlepszy przykład to uznanie przez UE marchewki za owoc. Ktoś mógłby pomyśleć, że to kompletna głupota, a tymczasem rząd Portugalii przeforsował taką definicję marchewki jako owocu, ponieważ załatwił w ten sposób dotację rodzimym producentom tradycyjnego przysmaku portugalskiego, jakim jest dżem z marchewki. Poprzednie regulacje umożliwiały tylko dotacje dla tych przedsiębiorstw, które produkowały inne dżemy, to znaczy z owoców, a nie warzyw. Stąd geneza uznania marchewki za owoc. Inny przykład. Unia Europejska zdecydowała, że skorupiaki to… ryby. Wszystko po to, aby ci którzy robią interesy na ślimakach mogli skorzystać z dotacji, które są zarezerwowane dla rybaków! Tak więc Unią rządzą „interesy i biznesy”. Często śmiejemy się z UE, a nie zdajemy sobie sprawy z tego, co tak naprawdę za tym stoi.
- W ostatnim czasie pomógł Pan wiele Unii Leszno. Czy w sytuacji, gdy zostanie Pan wybrany na kolejną kadencję tej pomocy może być więcej? W ogóle w jaki sposób europosłowie mogą pomagać klubom żużlowym?
- To zależy od europarlamentarzysty. Cieszę się, że na obiekcie Unii Leszno pojawiły się reklamy nowych sponsorów i cieszę się, że pomogłem w ich załatwieniu. Moją intencją jest wspieranie żużla w ogóle. Teraz pomogłem Unii, ale nie zapominam o klubach z obecnie gorszymi wynikami, ale także z wielkimi tradycjami, jak tych z Ostrowa, Rawicza, Piły czy Gniezna. Jeżeli europoseł o znanym nazwisku, taki jak ja, i mający swoją kartę w historii żużla będzie chciał pomóc i będą tego chciały żużlowe kluby w Wielkopolsce, to na pewno się zaangażuję.
- Niektórzy, którzy kiedyś byli w żużlu dzisiaj o nim już nie pamiętają. Z Panem jest na szczęście dla naszej dyscypliny inaczej…
- Rzeczywiście, u mnie jest przeciwnie. Zachęcam wielu znajomych i przyjaciół, którzy mają firmy i chcą się promować, aby robili to właśnie poprzez żużel.
- Nie tęskni pan za posadą prezesa w polskim klubie żużlowym?
- Teraz jestem, podobnie jak tysiące Polaków, po prostu kibicem żużla i zdecydowanie wolę wspierać ten sport jako europarlementarzysta. Myślę, że będę w tym również skuteczny. Gwoli wyjaśnienia: nigdy nie miałem „posady” prezesa klubu – zawsze tę funkcję , jak też wiceprezesa klubu, piastowałem społecznie.
- A co jest bardziej stresujące? Bycie prezesem klubu żużlowego, czy posada europosła w Brukseli?
- Bycie prezesem klubu żużlowego. Pamiętam cotygodniowy stres i myślenie, czy któryś z zawodników nie odniesie kontuzji, czy wreszcie złapie formę, czy się przełoży, czy zdąży na czas wrócić z ligi zagranicznej, czy się nie „wyłoży” na Grand Prix, czy nie będzie ulewy i czy mecz dojdzie do skutku i czy nie będzie strat finansowych w związku z pogodą i w końcu czy tor na wyjeździe będzie równy dla gospodarzy i gości. Na pewno poseł do Parlamentu Europejskiego – którego nie można rozwiązać, jak np. polskiego sejmu− jest w bardziej komfortowej sytuacji.
- Jak wiele zmienił się polski żużel od czasu gdy był pan prezesem Sparty?
- Przede wszystkim żużel stał się bardziej bezpieczny niż kiedyś. Jest więcej zabezpieczeń na czele z dmuchanymi bandami. Skutków groźnych upadków jest więc nieporównywalnie mniej. To jest niewątpliwy plus. Nie ukrywam, że trochę jednak tęsknie do dawnego żużla, który był bardziej romantyczny. Na szczęście duch speedwaya pozostał ten sam i się nie zmienia. Nie zmienia się też zainteresowanie tym sportem. I to, że żużel ma tak dużo wiernych kibiców.
- Czy polski żużel zmierza we właściwym kierunku?
- Nie chciałbym wystawiać cenzurek, ale spotykam się z wieloma krytycznymi opiniami od działaczy żużlowych. Myślę, że przy okazji odgórnie ustalanych różnych spraw należy częściej słuchać opinii kibiców i szefów klubów, a nie podejmować decyzje ponad ich głowami.
- Żużel to jest sport numer jeden w pana sercu?
- Oczywiście. Bardzo lubię też piłkę nożną, ale jednak żużel to żużel.
- Jak często pan bywa na zawodach żużlowych?
- Teraz byłem na niesłychanie emocjonującym i dramatycznym meczu Unia Leszno – Falubaz Zielona Góra.  Poprzednio byłem na stadionie im. Alfreda Smoczyka w dniu, w którym odbywał się Memoriał Jego Imienia. Generalnie staram się być jak najczęściej zawodach.
 - Jest pan kibicem Sparty Wrocław...
- Jestem kibicem polskiego żużla. Oczywiście, że został mi sentyment do wrocławskiego speedwaya. Ale teraz pracuję dla Wielkopolski i w naturalny sposób trzymam kciuki za kluby z tego regionu.
* Rozmawiał MIŁOSZ LIPPKI – „Tygodnik Żużlowy”
 

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport