Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
1142
BLOG

Prorosyjskie lobby w Europie

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 12

Wizerunek Rosji na Zachodzie jest w ostatnich miesiącach, a zwłaszcza w ostatnich tygodniach, najgorszy od kilkunastu lat. Nawet podczas agresji na Gruzję w 2008 roku, w cieniu igrzysk olimpijskich w Pekinie nie był tak zły. Wówczas Zachód wolał się łudzić – albo udawać, że się łudzi ‒ że, mimo usankcjonowania okupacji Abchazji i Osetii Południowej, można się będzie z Moskwą porozumieć. To się zmieniło.

Ale Kreml reaguje na tę sytuację. Uaktywnia się natychmiast prorosyjskie lobby w krajach Unii Europejskiej i poza nimi. Ta nieformalna, ponadnarodowa, ponadpartyjna i wywodząca się z różnych opcji ideologicznych, od skrajnej lewicy po eurosceptyczną prawicę, formacja istniała zawsze i niejednokrotnie pokazywała sporą skuteczność. Gdzieś pracuje szczególnie intensywnie.

Od Nord Streamu do Krymu

W niedalekiej przeszłości owe promoskiewskie lobby ujawniło się spektakularnie przy okazji walki o Gazociąg Północny. Działania odbywały się na trzech płaszczyznach. Po pierwsze pozyskiwano do struktur ekonomicznych spółki budującej Nord Stream znanych polityków, jak były kanclerz RFN Gerhard Schroeder i była prezydent Finlandii Tarja Halonen. Schroeder dostał świetną posadę jako podsumowanie wielu lat jego bliskiej współpracy z Federacją Rosyjską. Ale szczególnie smacznym „kąskiem” okazała się popularna prezydent (przez dwie kadencje) kraju Suomi, który był jednym z ostrzej protestujących przeciwko budowie gazociągu niszczącego środowisko naturalne Bałtyku. Jednocześnie, mniej już widowiskowo, Rosjanie pozyskiwali aktywistów ekologicznych i samorządowców w obu krajach skandynawskich – Szwecji i Finlandii ‒ będących w awangardzie protestu przeciwko rosyjsko-niemieckiej inwestycji. Dokonano też cichego targu z nowym rządem w Polsce: świeżo utworzony w 2007 roku gabinet Tuska nabrał wody w usta w kontekście Nord Streamu, a Moskwa od razu po utworzeniu rządu PO-PSL zniosła embargo na mięso z Polski.

Skądinąd w kontekście Gazociągu Północnego Rosjanie pokazali, jakimi wpływami dysponują w Parlamencie Europejskim. Gdy najpierw jedna po drugiej, trzy komisje europarlamentu, a następnie cały parlament w Strasburgu na posiedzeniu plenarnym ostro skrytykował moskiewsko-berlińską inwestycję, na odsiecz Kremlowi ruszyły zagony europarlamentarzystów z różnych państw, na co dzień zwalczających się. Że byli wśród nich Niemcy z różnych partii, było to do przewidzenia. Jednak nagle setki poprawek zaczęli zgłaszać eurosceptycy czy liberałowie. Późniejsza wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego z ramienia frakcji liberalnej zaproponowała ponad sto, w większości technicznych, poprawek, które uznane zostały jako ewidentna obstrukcja rezolucji „anty-Nordstream”. Znienacka, jakby po rosyjskim uderzeniu w europarlamentarny stół, odezwały się nożyce eurosceptyków z różnych krajów. Pamiętam poprawki do owej rezolucji posłów z Wielkiej Brytanii, ale też wypowiedzi „narodowców” z dwóch partii Litewskich, które sprowadzały się do stwierdzenia, trawestując: „niech na całym świecie wojna, byle nasza, litewska wieś spokojna”. Z kolei Włosi z Forza Italia od Berlusconiego, ale też z Lega Nord (Liga Północna) od Umberto Bossiego sprytnie zaczęli w tym kontekście podnosić w zasadzie generalnie słuszny postulat, że skoro walczymy o samostanowienie narodów i suwerenność państw narodowych UE, to Unia nie może ingerować, zabraniać, poszczególnym krajom tego, co chcą robić w dziedzinie gospodarki z „państwami trzecimi”. W tym konkretnym wypadku chodziło o Niemcy, którym przecież Bruksela nie może narzucać, co mają robić. Włoscy obrońcy słusznej zasady de facto odwalali świetną, choć brudną, robotę dla Moskwy.

„Żołnierze Kremla”: nowe-stare „argumenty”

Teraz, po Krymie i działaniach na Ukrainie Wschodniej, mamy sytuację podobną, choć rosyjskie lobby działa znacznie intensywniej.

Ta prorosyjska aktywność jest zniuansowana. Wymienić można kilka jej nurtów:

1. „Nurt humanitarny” – to ci zachodni politycy, którzy podnoszą cierpienia Bogu ducha winnej ludności Doniecka, Ługańska, wcześniej Odessy, eksponują śmierć osób cywilnych, ale też dramat miejscowej ludności pozbawionej wody, prądu, leków i żywności. Na moją skrzynkę mailową płyną w tej sprawie epistoły od kolegów europarlamentarzystów z różnych frakcji. W ostatnich dniach są to czeski komunista oraz łotewska „Zielona”, dodatkowo uaktywnia się garstka rosyjskich europosłów (!). Tak, to nie pomyłka: Rosji oczywiście nie ma w UE, ale mają tam swoją reprezentację jako że mniejszość rosyjska na Łotwie od 2004 roku ma w Strasburgu i Brukseli w porywach od jednego do trzech eurodeputowanych.

2. „Nurt pacyfistyczny” ‒ to politycy miłujący pokój z różnych krajów, choć pierwsze miejsce, po ostatniej debacie w PE na temat Ukrainy przyznałbym brytyjskiej UKIP czyli Partii Niepodległości Wielkiej Brytanii. Jej przedstawiciele przodowali w podkreślaniu, że grozi nam trzecia wojna światowa, że Rosja to mocarstwo i trzeba z nią kooperować, a nie z nią wojować. Oczywiście tego typu wypowiedzi pojawiają się nie tylko na krzykliwym eurosceptycznym marginesie europarlamentu, ale również wśród mainstreamowych niemieckich partii tworzących rząd RFN (CDU, CSU i SPD).

3. „Nurt historyczny” ‒ za to odpowiadają głównie zachodnioeuropejskie media. Ich zadaniem jest pokazywanie ciągłości między faktycznym ukraińskim ludobójstwem na Polakach i Żydach w okresie drugiej wojny światowej a obecnymi „faszystowskimi” inklinacjami tych, którzy współtworzyli Majdan, a teraz walczą z „separatystami” na Wschodniej Ukrainie.

4. „Nurt ekonomiczny” ‒ ponadpartyjny, zasilany przez „ekspertów” oraz przedstawicieli różnych organizacji branżowych reprezentujących te gałęzie gospodarki, które na przykład eksportują do Federacji Rosyjskiej. To najstarsza prorosyjska śpiewka w Europie. Motto tego nurtu jest proste: „róbmy interesy z Rosją, bo w ten sposób ratujemy miejsca pracy w naszym kraju, w Europie, itd., itp.”

Każdy z tych nurtów tak naprawdę obecny jest również w Polsce. Gdyby zanalizować wypowiedzi polityków w naszym kraju, najwięcej prorosyjskich enuncjacji, eksponujących zwłaszcza nurt koniecznej współpracy ekonomicznej z Rosją, przecież jakże atrakcyjnym rynkiem zbytu dla polskich towarów ‒ uwidoczniło się w szeregach Twojego Ruchu (Palikota) i PSL. Ciekawa jest tu ewolucja SLD, które w pierwszych tygodniach Majdanu i do aneksji Krymu również pozwalało swoim reprezentantom na wypowiedzi tego typu, ale widząc nastawienia Polaków, „przełożyło wajchę”.

Prorosyjskie lobby jest rzeczywistością we współczesnej politycznej Europie. Należą do niego nie tylko wykonujący zadania agenturalne, ale też „pożyteczni idioci” oraz ci którzy mają z Rosją interesy, zarabiają na niej lub chcą zarobić, wreszcie ci, którzy cynicznie wyczuwając, że w każdym kraju członkowskim UE jest mniejsza lub większa grupa ludzi, która nie chce żadnych awantur z Rosją, adresują do niej po prostu polityczną, wyborczą ofertę. Jak widać, „zagony Kremla” w Europie Zachodniej, Południowej czy Środkowo-Wschodniej są bardzo zróżnicowane. Ba, często stoją na przeciwstawnych politycznych biegunach. Ale to tylko dobrze świadczy o sprawności tych, którzy z Moskwy owymi „zagonami propagandowo-politycznymi” kierują. Jednak nawet silne prorosyjskie lobby w Europie nie jest w stanie naprawić zdewastowanego w ostatnich miesiącach wizerunku Moskwy i samego Putina.

*artykuł ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (18.08.2014)
 

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka