Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
528
BLOG

Sikorski podał piłkę Rosji

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 5

Nie wiem, co powoduje marszałkiem (!) Sikorskim, że plecie to, co plecie. Można rozważać różne motywy. Po pierwsze: Radosław Sikorski jest idiotą i gada, co mu ślina na język przyniesie. Odrzucam ten motyw, bo choć Sikorski na pewno nie jest Metternichem to jednak nie jest ani idiotą, ani głupkiem. Motyw drugi: Sikorski mści się na Tusku, iż ten przez lata obiecując mu poparcie najpierw na stanowisko sekretarza generalnego NATO, a potem komisarza ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, odpowiedzialnego za EEAS (unijna służba dyplomatyczna), ostatecznie zrobił go „w konia” i zajął wysokie stanowisko unijne, kosztem swojego ministra spraw zagranicznych. Takiej zemsty wykluczyć nie można, a przynajmniej nie od razu. Jest wreszcie motyw trzeci: minister Sikorski gra niekoniecznie do polskiej bramki, bo przecież to, co mówi pokazuje konsekwencję Putina, ale też pogrąża Tuska, który już szereg lat temu poznał rzeczywiste plany Moskwy wobec Kijowa. Premier III RP wiedział, ale nie powiedział, nie uprzedził Zachodu o grze, którą podjął Kreml.

Wie po co mówi?

Obojętnie od motywacji, obojętnie od tego, czy wypowiedź byłego szefa MSZ dla amerykańskiego portalu jest efektem „chlapnięcia” czy rezultatem przemyślanego posunięcia, które ma zrobić „kuku” Tuskowi „na dzień dobry” jego obecności w Brukseli jako przewodniczącego Rady Europejskiej, czy też jest może ujawnieniem przebiegłości prezydenta Federacji Rosyjskiej, który chciał skłócić Polskę z Ukrainą ‒ liczy się efekt. A ten jest fatalny. Fatalny nie tylko i nie tyle dla rządu czy głównej partii koalicyjnej (PO), bo tym bym się nie martwił. Jest dramatyczny dla Polski jako takiej, bo pokazuje, że przez siedem lat szefem MSZ był człowiekiem, który – co najmniej – szybciej mówi niż myśli. Dziś, niedawno podsłuchiwany i odpowiadający agresywne teksty o USA i Wielkiej Brytanii, jest szefem izby niższej polskiego parlamentu i formalnie drugą osobą w państwie. Co z tego, że Sikorskiego mało kto wcześniej w Europie traktował poważnie (pamiętam rozmowy z brytyjskim ministrem, który na kolacji śmiał się, że minister spraw zagranicznych Polski kandyduje na każde możliwe stanowisko), ważne jest, że szóste co do wielkości państwo Unii Europejskiej traktowało go na tyle poważne, ze powierzyło mu na niemal dwie kadencje kluczowy resort, a potem funkcję szefa jednej z dwóch izb parlamentu. To, co mówi Sikorski o rozmowie Putin‒Tusk, świadczy przede wszystkim o Sikorskim, ale także świadczy o naszym kraju, który obdarowuje go wszelkimi możliwymi zaszczytami. Przepraszam, ale nikt z Francji, Holandii czy USA nie będzie zastanawiał się specjalnie czy obecny marszałek Sejmu jest z PO czy z opozycji: jego medialny wybryk pójdzie po prostu na konto Polski.

Bo w polityce, zwłaszcza w polityce międzynarodowej jest tak, że wie się o dużo większej liczbie rzeczy i spraw, niż się o tym mówi. Jest takie powiedzenie – a cytował mi je ostatnio Jarosław Kaczyński ‒ że o niektórych politycznych planach, wypowiedziach, inicjatywach czy projektach można mówić po paru latach od ich zaistnienia, o niektórych po kilkudziesięciu, a o jeszcze niektórych – nigdy. Tej oczywistej prawdy jakoś nie zna Radosław Sikorski. Cóż, jego sprawa. Szkoda tylko, że kosztem państwa polskiego.

Lawina politycznych konsekwencji

Wypowiedź Sikorskiego jest szkodliwa dla wizerunku Polski na arenie międzynarodowej. Przecież kto jak kto, ale szef ‒ przez lata – polskiej dyplomacji powinien sobie zdawać sprawę z kolejnej międzynarodowej katastrofy medialnej, którą wywołał. Jest to wypowiedź podwójne niedobra. Po pierwsze, że owa szczerość Putina musiała być elementem niesłychanie otwartych rozmów w Moskwie między premierami III RP i FR. W polityce zagranicznej im bardziej relacje przyjacielskie, tym bardziej mówi się w sposób otwarty czy wręcz niczym nieskrępowany. Widocznie dla Władimira Władimirowicza Putina Donald Tusk, który z pierwszą wizytą na Wschód pojechał nie do Kijowa czy Wilna, ale do Moskwy był kimś, przed kim można otworzyć słowiańską duszę. Po drugie: wypowiedź ta ma miejsce – czyżby tylko przypadkiem? ‒ tuż przed przypadającymi na tę niedzielę (!) wyborami parlamentarnymi na Ukrainie. Jakie przesłanie wyciągnie z tej wypowiedzi Sikorskiego ukraińska klasa polityczna? Ano także, że Rosja z Polską rozmawiały o podziale Ukrainy. Co prawda się nie dogadały, ale rozmawiały. I dopiero po sześciu latach od tej sytuacji, gdy już Sikorski przestał być szefem MSZ, Warszawa o tym mówi. Polityczne konsekwencje, gdy chodzi o ukraińską scenę polityczną, tej „szczerości” marszałka polskiego Sejmu mogą być dwojakiego rodzaju. Po pierwsze: może wzmocnić antypolskich nacjonalistów, może i marginalnych, ale przecież zawsze dla Moskwy wygodnych. Po drugie może dotrzeć do politycznego mainstreamu w Kijowie takie oto przesłanie: skoro Polacy nam tego nie powiedzieli, a więc kryli Rosjan, to może warto z tą Moskwą na jakichś warunkach się dogadać.

Klucz w przeszłości?

W kontekście ujawnienia istoty rozmów Putin‒Tusk w Moskwie innego wymiaru nabiera szantaż jaki zastosował ówczesny minister spraw zagranicznych RP w lutym w stolicy Ukrainy. Wtedy, groził śmiercią liderom opozycji, zmuszając ich do zawarcia niechcianego porozumienia z Janukowyczem, który już siedział na walizkach i dzwonił po prezydencki samolot, by wywiózł go ze zrewoltowanego Kijowa.

Stratni są wszyscy: Polska, Ukraina, nawet Tusk, który musi płacić cenę za flirt z Putinem i milczenie przy okazji propozycji, które głośno, spektakularnie, powinien odrzucić. Premier Tusk ma to, na co zasłużył. Gorzej z polską racją stanu oraz ofiarowaniem przez pana marszałka Sejmu (jaki Sejm, taki marszałek) paliwa dla antypolskich jaczejek na Ukrainie, skądinąd sponsorowanych przez Rosję. Pozostaje pytanie, czy ktoś, kto był przez siedem lat szefem MSZ, a wcześniej przez dwa lata szefem MON, cztery lata wiceministrem spraw zagranicznych i przez rok wiceministrem obrony, a więc ktoś, kto przez czternaście lat, niemal półtorej dekady, pracował w kluczowych, strategicznych resortach (z czego prawie dwie trzecie tego czasu jako ich szef) nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi i jakie polityczne konsekwencje międzynarodowe to przyniesie. Radosław Sikorski ma bardzo dużo wad, jednak nie można odmówić mu inteligencji. Jest człowiekiem, który zna mechanizmy rządzące polityką zagraniczną i na pewno wie o czym powinno się mówić publicznie, o czym zaś dopiero po latach i o czym wcale. Jeśli tak, to czemu powiedział to, co powiedział? Ze złości na Tuska, bo ograł go w walce o unijną synekurę? Ze złości na Kopacz, że pozbawiła go resortu, do którego przyrósł i nie dała funkcji wicepremiera? Czy też dlatego, że ktoś powiedział mu „tiepier w pieriod”? I że czas zacząć ofensywę. Rzecz w tym, że owa ofensywa na pewno Sikorskiemu nie służy. Pozostaje otwarte pytanie: po co więc to robi? Czy odpowiedź na to znajdziemy w przeszłości, w jakiejś udokumentowanej, pełnej biografii polityka, który zaczynał karierę jako młody chłopak w Londynie od przyniesienia dwóch artykułów (skądinąd niewydrukowanych) do redakcji endeckiej „Myśli Polskiej” kierowanej przez prezesa Stronnictwa Narodowego Antoniego Dargasa, by potem stać się czcicielem Bronisława Geremka? Polityka, który przed laty określił Nord Stream jako nowy pakt Ribbentrop‒Mołotow, a gdy kandydował na sekretarza generalnego NATO i nie chciał łatki rusofoba, proponował by w przyszłości Rosja przystąpiła do Paktu Północnoatlantyckiego.

Niektórzy uważają, że klucz do ostatniej wypowiedzi Sikorskiego tkwi w przyszłości, w jego politycznym planie i pomyśle na siebie. Są jednak tacy, którzy sadzą, że prawdziwy wytrych, przeciwnie, jest w jego przeszłości. Obojętnie kto ma rację, warto śledzić nie tylko przyszłe losy marszałka Sejmu, ale też prześledzić uważnie jego przeszłość.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (23.10.2014)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka