Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
1471
BLOG

Petelicki, Muś, Lepper – nie wierzę w przypadek

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 20

Ci, którzy znali ś.p. pułkownika Sławomira Petelickiego ‒ a sam też spotykałem go szereg razy ‒ mówią, że ten pełen pasji człowiek, niewątpliwie przejmujący się losami kraju, miał tyle planów życiowych i zero myśli samobójczych. Miał wszak pecha: na tyle bolały go sprawy Ojczyzny, że ostro, publicznie, krytykował władzę. Nikt go nie posądzał, że może targnąć się na siebie. Po prostu kochał życie. Aż tu nagle...

Jeden z członków mojej rodziny znał dobrze ‒ przez wiele lat pracowali razem przez lata na lotnisku na warszawskim Bemowie ‒ ś. p. chorążego Remigiusza Musia. Ów mój bliski krewny twierdził, że był to człowiek, którego można było posądzać o rożne rzeczy, ale na pewno nie miał myśli samobójczych. Miał jednego pecha. 10 kwietnia 2010 udało mu się wylądować w Smoleńsku, a to, co wiedział i widział nie pasowało do oficjalnej wersji wydarzeń. Aż tu nagle...

Gdy ś.p. Andrzej Lepper wsiadał do samochodu, podczas częstych objazdów kraju, zawsze pierwszy telefon był do żony. I zawsze pytał o gospodarstwo: czy się krowa ocieliła i czy jego słynne strusie mają się dobrze. Czy taki ktoś dobrowolnie zostawiłby ojcowiznę? Miał też ciężko chorego syna, Tomasza. Pokażcie mi ojca, który zostawia własne dziecko w poważnej chorobie. Nie ma takiego. Ten były wicepremier i były dwukrotny wicemarszałek Sejmu był człowiekiem o wielu wadach, ale też jedną z jego istotnych zalet była psychiczna odporność. Nie pękał. Potem mówiono, że popełnił samobójstwo, bo miał długi. Takie opowieści mógł tworzyć tylko ktoś, kto go nie znał lub ktoś, kto chciał zaciemnić okoliczności jego śmierci. Lepper, nawet gdyby poszedł do więzienia za długi, to nie uznałby tego za powód do wstydu, lecz raczej wykorzystałby to politycznie, mówiąc, że oto on, obrońca uciśnionych jest przez SYSTEM wtrącony za kraty. Z czegoś, co by zwykłego człowieka przepełniało strachem i wstydem, on by uczynił polityczną trampolinę. Długi jako przyczyna samobójczego zamachu ‒ w jego przypadku brzmi jak kpina i czysty surrealizm. Aż tu nagle...

Mówię o tych trzech przypadkach, bo dotknęły one, dziwnym trafem, ludzi którzy nigdy wcześniej nie dali po sobie poznać, że są gotowi popełnić samobójstwo. Ich sytuacja życiowa i materialna, nawet jeśli słaba w przypadku przewodniczącego "Samoobrony", nie uległa raptownie pogorszeniu, była stabilna. Trudno więc uwierzyć w te przypadki, zwłaszcza jeśli się albo tych ludzi znało, abo wiedziało sporo od członków najbliższej rodziny.

Zastanawiająca jest też jakby przygotowana narracja w przypadku Petelickiego i Leppera. Tuż po ich, powiedzmy, „samobójstwach”, dowiedzieliśmy się z mediów o ich problemach osobistych, nieudanych inwestycjach (Petelicki) czy problemach finansowych (Lepper). Tak jakby ktoś cudownym trafem przewidział ich śmierć i zawczasu przygotował odpowiednie wersje dla dziennikarzy, aby „pomóc” im wyjaśnić te zagadki.

Zastanawiająca jest też niebywała reakcja państwa, a konkretnie prokuratury - a raczej brak reakcji - w przypadku śmierci ekswicepremiera. Powiesić się miał w piątek, a sekcję zwłok przeprowadzono w poniedziałek. W sytuacji kogoś, kto był częścią najwyższych elit politycznych kraju to niebywała, niezrozumiała opieszałość, która nie mogłaby się zdarzyć w żadnym, znanym mi, kraju zachodnim. Tak, jakby komuś nie zależało na tym, aby przekonać opinię publiczną, iż sprawa nie ma drugiego dna. Albo jeszcze gorzej: że komuś nie zależało, aby w ogóle te sprawę rzetelnie wyjaśnić.

Oczywiście każde z tych „samobójstw” mogło rzeczywiście być samobójstwem. Jednak, gdy tyle jest przypadków, gdy przypadki stają się regułą, należy zastanowić się, dlaczego akurat dotykało to ludzi, którzy bądź frontalnie krytykowali władzę (Petelicki), bądź podważali oficjalną wersję wydarzeń i to w fundamentalnej kwestii (Muś) bądź też mogli być bardzo niebezpieczni dla władzy lub jej, uwaga ‒ ekonomicznego zaplecza - z racji wiedzy, którą posiadali...
Jeśli ktoś chce wierzyć, że to przypadki – niech wierzy. Mi się jakoś wierzyć nie chce.

*felieton ukazał się w „Nowym Państwie” (03.11.2014)


 

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka