Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
368
BLOG

Niechciana słabość Rosji, chciana słabość Zachodu

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 4

Sytuacja jest nadzwyczajna. Rosja słabnie w oczach. Słabnie ekonomicznie. Kurs rubla spada dramatycznie. Trochę to przypomina koniec komunizmu, gdy Związek Sowiecki nie wytrzymał po prostu nakręcanego przez prezydenta Ronalda Reagana wyścigu zbrojeń.

Rok 2014 przypomina pod pewnymi względami, powiedzmy, rok 1988. Wtedy dzięki porozumieniu Białego Domu z Arabią Saudyjską i innymi krajami arabskimi z Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC) ceny tego surowca gwałtownie słabły i co więcej, ustabilizowały się na dłuższy czas na bardzo niskim poziomie. To ostatecznie wykończyło Sowiety.

Brakuje Reagana

W innych kwestiach rok 2014 jednak nie przypomina okresu sprzed niespełna trzech dekad – czas obecny i tamten różnią się diametralnie, jeśli chodzi o stosunek Zachodu do Moskwy. Wtedy znienawidzony przez komunistyczną propagandę były aktor Ronald Reagan, wierzący w świat wartości i postrzegający otoczenie międzynarodowe w biało-czarnych (na szczęście dla nas) kolorach, narzucił Zachodowi kurs polityki zagranicznej i jego dążenia okazały się znacznie silniejsze niż niemiecko-francuski pacyfizm względem Kremla. Dziś świat Zachodu nie ma przywódcy w typie Reagana, a jednak, paradoksalnie, tradycyjnie bardziej spolegliwa wobec Rosji Europa Zachodnia jest ostrzejsza, werbalnie oczywiście, wobec Federacji Rosyjskiej niż Stany Zjednoczone. To zresztą widać po sankcjach: kto je najpierw na Rosję nakłada i w jak szerokim zakresie.

A jednak w ramach euroatlantyckiej rodziny ów twardy kurs Europy w stosunku do Kremla jest dla Starego Kontynentu niewielkim pocieszeniem, bo jednak Zachód jest obecnie dużo bardziej pasywny w obronie swoich wartości, ale też swoich interesów, niż trzydzieści lat temu. Cóż, można to skomentować słowami Talleyranda: „To gorzej niż zbrodnia, to błąd”.

Myślałem o tych słowach i Talleyrandzie, gdy oglądałem jego rodaka, prezydenta François Hollande’a, jak ściskał się z Putinem w Moskwie. Można jedynie westchnąć i przypomnieć słowa Mikołaja Kopernika o tym, że gorszy pieniądz wypiera lepszy. Zamiast jednak utyskiwać, że Francja schodzi na psy, a Ameryka pod tym względem nie chce być gorsza, warto sobie i innym uświadomić, jak bardzo Zachód przegapia historyczny moment, w którym można byłoby założyć Kremlowi polityczno-gospodarczego nelsona.

Gdyby sojusz euroatlantycki – używam tego pojęcia w sensie cywilizacyjnym, a nie tylko militarnym – chciał rzeczywiście wykorzystać polityczno-gospodarczą niemoc Rosji, mógłby zmienić geopolityczną mapę świata. Moskwa, która ma ogromny problem z domknięciem własnego budżetu na skutek trwałego spadku cen ropy, może być dla Zachodu łatwym celem. Oczywiście Federacja Rosyjska z jej potencjałem ludnościowym i terytorialnym nadal pozostanie dużym i ważnym państwem, ale mogłaby – przy konsekwentnej polityce USA i UE – przestać marzyć o roli mocarstwa euroazjatyckiego, a nawet przestać przywdziewać togę mocarstwa regionalnego.

Układy Moskwy

Jednak Zachód jest w kwestii Rosji podzielony. Jest też w stanie kryzysu przywództwa, bo dziś autorytetu na miarę Ronalda Reagana na świecie ze świecą szukać. Największe państwa Unii Europejskiej dużo opowiadają o „wspólnej unijnej polityce zagranicznej”, a nawet powołały EEAS (European External Action Service – Europejską Służbę Działań Zewnętrznych), ale gdy dochodzi do sytuacji, w której powinny działać, uznają za słuszną starą polską maksymę „Każdy sobie rzepkę skrobie”. W dużym stopniu (pytanie, czy w mniejszym niż przed rokiem?) najwięksi płatnicy netto do unijnej kasy stawiają na stosunki bilateralne z Moskwą kosztem wspólnej polityki całej UE, a Kreml tylko o tym marzy. Moskwa dopuszcza niemieckie, włoskie, holenderskie, francuskie firmy do swoich wielomiliardowych projektów (choćby Nord Stream) lub kupuje od nich broń czy też oferuje niebywały rynek zbytu, pod warunkiem że będą to jedynie dwustronne układy, a nie porozumienia ze skupiającą 28 państw, w tym 13 nowych, Unią Europejską.

Wykorzystać okazję do nokautu

Prezydent Putin trenował judo i tym się chełpi. Ale teraz zachowuje się jak rasowy, doświadczony bokser, który przeżywa w ringu ciężkie chwile. W związku z tym, wyczerpany, zmęczony, klei się do przeciwnika, klinczuje, aby zyskać na czasie, odsapnąć i wyjść z kontrą. Cóż, pewnie myśli o lewym sierpowym... Ta metafora oddaje sytuację mocno osłabionej ekonomicznie Rosji, która wszak liczy na to, że ceny ropy pójdą w górę, będzie boom na rosyjskie uzbrojenie i Rosja wyjdzie na swoje. I właśnie Zachód traci szansę, żeby znokautować rosyjskiego boksera. Rzecz w tym, że okazja do nokautu wcale nie musi szybko się powtórzyć. Przypominać to może, też sportową, choć piłkarską metaforę, że niewykorzystane okazje bramkowe się mszczą. Dokładnie tak: Bruksela i Waszyngton zamiast strzelić decydującego gola do rosyjskiej bramki, mogą za paręnaście miesięcy lub parę lat same go utracić.

Ponieważ jesteśmy tuż po wyborach samorządowych, do tego międzynarodowego ogródka wrzucę jeden, lokalny, polski, mazowiecki przykład prawicowego prezydenta pewnego dużego miasta, który miał szansę wygrać w pierwszej rundzie, ale nie zdołał znokautować przeciwnika i w końcu wyraźnie przegrał z nim w rundzie drugiej. Cóż, w polityce zagranicznej i w boksie trzeba umieć wykorzystywać sytuację, gdy można posłać przeciwnika na deski.

W interesie Zachodu jest, aby Rosję rzucić na kolana, by maksymalnie ją osłabić – nawet za cenę nieco mniejszych zamówień, inwestycji, udziałów, akcji i zysków. Ale jeszcze bardziej ten nokdaun leży w interesie naszego regionu – Europy i Polski. My szczególnie dobrze wiemy, że gdy się nie wykorzysta okazji na zwycięstwo przed czasem, to rosyjski bokser niczym wańka-wstańka złapie drugi oddech, nabierze wigoru i przejdzie do ofensywy. I to najbardziej naszym kosztem, niestety.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” („Znokautować rosyjskiego boksera”, 08.12.2014)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka