Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
225
BLOG

Przedświątecznie dla portalu 300.polityka

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 3

Przechodząc z Ryszardem Czarneckim przez korytarze sejmowe, czujemy się tak, jak musiałby się czuć Marek Belka idąc z Jennifer Lopez. Idziemy z gwiazdą. Czarnecki zagaduje przechodzących i jest zagadywany. Sypie anegdotami, śmieje się, zatrzymuje się na telewizyjne setki. Śmieszy, tumani, przestrasza. A gdy już siadamy w salce, obok gabinetu samego Mariusza Błaszczaka, mówi nam, że PiS zdobędzie 10% brakujące teraz do zwycięstwa i samodzielnych rządów. Jako pierwsza partia polityczna w Polsce będziemy rządzić sami – przekonuje nas Ryszard Czarnecki. Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego tłumaczy nam też dlaczego Cameron nie chciał Sikorskiego i postawił na Tuska i dlaczego tacy ludzie jak jego teść, pierwszy Polak w kosmosie głosują na Platformę.

Z wiceszefem Parlamentu Europejskiego, Ryszardem Czarneckim umawiamy się przy sejmowym stoliku, co momentalnie okazuje się błędem. Europoseł zostawia nam pod opieką swoje dwa, na przemian dzwoniące iPhony, a sam rzuca się w wir telewizyjnych i radiowych wywiadów. - Panowie, jeszcze tylko chwila – rzuca europoseł między jedną kamerą i drugim mikrofonem. W końcu, idziemy do salki za sejmowym gabinetem Mariusza Błaszczaka. Europoseł podłącza iPhony do ładowarek i zaczynamy.

Co, gdyby żył by powiedział Wiesław Chrzanowski na oskarżenia o sfałszowane wybory?

Czarnecki odpowiada: - Mówię o tym jako jego wieloletni współpracownik, namaszczony przez niego na prezesa ZChN, na pewno byłby oburzony tym jak w Polsce proces wyborczy się degeneruje. Mówię to jako obserwator wyborów na świecie od 22 lat w 20 krajach, byłem 4-5 razy na wyborach na Ukrainie. Mając takie doświadczenie, mogę powiedzieć: na Ukrainie z wyborów na wybory są one bardziej transparentne, u nas jest odwrotnie. To martwiłoby ś.p. Wiesława Chrzanowskiego.

Czarnecki używa barwnego języka, bardzo często zangielszcza. Przypomina, że Polska jako jedna o ostatnich podała  wyniki wyborów do PE, mówi o “wtopie” w wyborach uzupełniających, “megawtpopie” teraz. Zwracamy uwagę, że wtopa to inne słowo niż fałszerstwo.

- Myślę że możemy  mówić o dwóch rzeczach – zafałszowaniach (To co robi PKW) i fałszerstwach. Błędy PKW, jak wzywanie w reklamówkach, aby stawiać krzyżyk na każdej kartce i zamieszanie z „książeczką wyborczą” przyczyniło się do zafałszowań właśnie. A co do fałszerstw: jakoś dziwnie olbrzymia ilość głosów nieważnych na Mazowszu w 2010 roku rozlała się w Polsce w 2014… Gdy chodzi o propozycję zmian wyborczych, to nie jest tak, że Jarosław Kaczyński krzyknął w wannie: „Eureka!” Opieramy się na tym, co jest w innych krajach. Niech ci, którzy padają na kolana przed tym, co jest w Niemczech, przeanalizują tamte rozwiązania. W Niemczech system wyborczy daje możliwość monitorowania policzenia głosów, a, nie kontroli przebiegu głosowania przez partie polityczne, które delegują swoich przedstawicieli, głównie prawników do specjalnego organu a’la PKW.  Przecież nie proponujemy, żeby PiS kontrolował przebieg wyborczy,  tylko wszyscy. Ale to chyba nie jest w interesie PO i PSL. Ktoś powie: „na złodzieju czapka gore”. Odrzucając nasze propozycje próbują panicznie uciec do przodu i rozmawiać o rozwiązaniach od 2018 roku!

Czy PiS jest w stanie wygrywać wybory? Tak, musimy przekonać do siebie kolejne 10% Polaków i będziemy rządzić sami.

W odpowiedzi na pytanie czy PiS wygra wybory i będzie samodzielnie rządzić Czarnecki nie ma dużych wątpliwości: - Ja to wiem, uważam, że to nie tylko jest możliwe, ale jest to bardzo prawdopodobne. Czarnecki przywołuje przykład Wrocławia i Mirosławy Stachowiak-Różeckiej: - Te wybory potwierdziły, że PiS ma wielkie szanse, że dość mało znana kandydatka osiąga wyniki niemal taki, jak Dutkiewicz, po połączeniu sił Dutkiewicza i Platformy w bastionie PO

Przerywamy ten wywód stwierdzeniem, że McCain dostał prawie taki sam wynik jak Obama, a jednak nie został  prezydentem, bo zwycięzcą jest ten kto dostanie choćby o ułamek procenta więcej głosów.

Czarnecki odpowiada przykładem Jacka Sasina: - Sasin startował w Warszawie z 15% w sondażach, a przy skromnych środkach PiS osiągnął wynik fenomenalny: w ciągu 2 miesięcy wzrost prawie trzy razy. Andrzej Jaworski, przedstawiciel twardego nurtu w ramach PiS osiągnął w bastionie PO bardzo dobry wynik. Co to oznacza? Andrzej Duda może liczyć na bardzo dobry rezultat w wyborach prezydenckich, a w wyborach parlamentarnych potrzebujemy 10% więcej niż w wyborach lokalnych i tylko 3% więcej niż w ostatnim sondażu TNS Polska, żeby mieć większość absolutną.

To jest genialny pomysł z tymi 10%, tylko skąd wy je weźmiecie?- reagujemy.

Czarnecki nie odpowiada wprost, wraca do tezy o rządzeniu samodzielnym i do trendu zarysowanego w wyborach europejskich i samorządowych: - Jeżeli zwiększymy wyniki na wsi i w małych miasteczkach – a to nie będą wybory samorządowe, w których PSL sobie tak dobrze radzi. Jeżeli my odrabiamy stratę do PO w Polsce zachodniej i północnej oraz wyraźnie polepszamy wynik  dużych miastach – w tym widzę źródło owych 10%.

Czy PiS nie jest zbyt radykalny, by te 10% przekonać? – pytamy. Nie, bo PiS jest partią wielu nurtów, jak republikanie w USA.

- Nie, marsze robimy od lat. To nie jest coś, co może nasze szanse zmniejszyć. Ja urodziłem się na Zachodzie, pracuję na Zachodzie, tam demonstracje są dużo częstsze, dużo bardziej ostre i gwałtowne niż w Polsce. Zwracam uwagę na kampanię we Wrocławiu, naszą kandydatkę poparli myślący wolnorynkowo przedsiębiorcy, mający dosyć układów  związanych z  Dutkiewiczem i z drugiej strony Solidarni 2010. PiS będzie pokazywał, że jesteśmy partią wielu nurtów,  w sensie adresowania naszego przesłania do wielu grup, że jesteśmy jak amerykańscy republikanie, gdzie mieszczą się ludzie o różnych wrażliwościach. Nie zapominajmy też o mechanizmie zmęczenia władzą, dotknęło to nawet Helmuta Kohla i konserwatystów brytyjskich.

Jak PiS przekona do siebie umiarkowanych wyborców? - Przecież Dudy nikt nie kojarzy z żadnym radykalizmem, także panowie z takim człowiekiem rozmawiacie. Mamy mnóstwo takich ludzi, którym trudno  przyprawić gombrowiczowską gębę radykałów. Do nas jednak przychodzą wyborcy PO. Jeszcze więcej możemy uzyskać na wsi, gdzie PO nie ma czego szukać. PO nie ma możliwości przejąć już więcej wyborców lewicy: ta socjalna zdecydowana większość wyborców lewicy już głosuje albo zagłosuje następnym razem na PiS, albo nie pójdzie do wyborów.

Do pokoju, w którym rozmawiamy wchodzi na posiedzenie jakiegoś zespołu grupa posłów, w tym Andrzej Jaworski. – Właśnie o tobie mówiłem- rzuca do Jaworskiego Czarnecki. Zmuszeni jesteśmy przenieść się do salki za biurem prasowym, gdzie jeszcze do niedawna urzędował Adam Hofman. Czarnecki zabiera niedopitą herbatę i przez cały korytarz wiodący obok stolika dziennikarskiego idziemy do biura prasowego. Czarnecki żartuje: Dwa razy byłem w Wiadomościach, raz jak niosłem szklankę z herbatą, a potem jak poprawiam krawat synowi, na co ten był wściekły.

Całe przenosiny wywołują u nas deja vu. Przejście z Ryszardem Czarneckim przez korytarz sejmowy do pomieszczeń biura PiS nie trwa kilka minut jak zwykle, tylko kilkanaście. Powód jest prozaiczny. Poseł jest oblegany – rozmawia ze wszystkimi, którzy podchodzą. Wycieczki robią sobie zdjęcia. Kolejni dziennikarze umawiają się z nim na kolejne setki.  Na szczęście, po kilkunastu minutach udaje nam się przejść z posłem do biura, gdzie kontynuujemy rozmowę.

Na ścianie wisi zdjęcie Jarosława Kuźniara z Adamem Hofmanem. Unosi się tu duch Hofmana – rzucamy, ale europoseł nie reaguje na nasze próby sprowokowania go do dłuższej wypowiedzi o byłym rzeczniku.

Urban w spódnicy? Szkoda, że sam na to nie wpadłem

Ryszard Czarnecki bardzo długo zastanawia się nad komentarzem do słów, że Ewa Kopacz to Urban w spódnicy: - Ciekawe określenie, szkoda, że mi do głowy nie przyszło. Rozumiem, że chodziło o to, że ona w podobny sposób zaklina rzeczywistość, o próby tworzenia przez nią polityki przez fakty prasowe. Chyba, że to nawiązanie do chamskiego ataku pani premier na Jarosława Kaczyńskiego, w którym wykorzystała fałszywkę sugerującą, że nasz Prezes rzekomo coś podpisał w  stanie wojennym – tymczasem już Urban i „Nie” przegrali o to proces z premierem Kaczyńskim.

Znam twardych wyborców PZPR. Chyba wiemy o kogo panu chodzi.

Czarnecki rozwija wątek: – Bardzo wielu twardych wyborców PZPR, a znam takich, głosuje dziś na PO – uśmiecha się tajemniczo Czarnecki: Byłem w ZOMO, byłem w ORMO, dzisiaj jestem za Platformą – jest takie hasło. Chyba wiemy o kogo panu chodzi. Dobrze kombinujecie, ale na przykład szwagier głosuje na PiS.

Na pytanie czy nie myśli o powrocie z Brukseli, śmieje się: – Kiedyś chciałbym wrócić do polskiej polityki. To kluczowe pytanie tego wywiadu.

Jak ocenia Tuska w Brukseli? Kompromitacja.

Przygotowanie pierwszego posiedzenia Rady Europejskiej, prowadzonego przez Tuska zakończyło się kompromitacją merytoryczną i organizacyjną. Merytoryczną, bo nie zaprosił Poroszenki, zrównał rosyjskiego agresora z ukraińską ofiarą i faktycznie wypowiedział się za osłabieniem nacisku na Moskwę, mimo że Kreml jest teraz w krytycznym położeniu ekonomicznym. Organizacyjnie, bo przygotował parę świstków papieru zamiast poważnego dokumentu- mówi nam Czarnecki zapytany o opinię brukselskich insiderów o starcie kadencji Tuska w Radzie.

Cameron nie chciał Sikorskiego, przyjaciela swojego wroga w partii.

Czarnecki dzieli się z nami ciekawą teorią o tym, dlaczego Cameron grał przeciw Sikorskiemu i jak nowy szef Komisji Europejskiej i szef PE zawarli koalicję przeciw Merkel, co może osłabić Tuska.

- Tusk musi stawić czoła wielkiemu sojuszowi szefa komisji i szefa parlamentu- mówi Czarnecki: Podyktowane to jest tym, że Juncker nie chce być szefem komisji na telefon pani kanclerz, co się spotyka z ambicjami kanclerskimi Martina Schulza. To sojusz skierowany przeciwko Merkel, bo Tusk jest odbierany jako polityk mocno z nią związany, a ona mu te europejskie drzwi otwierała. Na samym końcu pomógł też Cameron. Powiem otwartym tekstem: zrobił tak, bo ma on swoje wewnątrzpartyjne rozgrywki.  W Partii Konserwatywnej mocno rośnie w siłę  Boris Johnson, który jest zaprzyjaźniony z Sikorskim, więc Cameron wolał zagrać na Mogherini i Tuska, a nie na duńską premier, która jest synową Neila Kinncoka, wieloletniego lidera Labour Party i jednocześnie na Sikorskiego, zblatowanego z Johnsonem chcącym walczyć z Cameronem o funkcję szefa partii i premiera. A było jasne, że jak szef Rady będzie z lewicy – owa Dunka – to szef dyplomacji musi być od chadeków (byłby nim Sikorski). Stąd też Premier Jej Królewskiej Mości wolał szefa dyplomacji z lewicy, a więc szefa Rady z EPP. Inaczej miałby do czynienia z synową śmiertelnego wroga Torysów oraz przyjacielem swojego głównego rywala w partii.

Gdzie jest więcej ZChN w PO czy w PiS? ZChN jak Endecja, PiS jak Piłsudczycy.

 - Wyborców, zdecydowanie więcej w PiS-ie. PiS jest  w sensie politycznym i w niemałym stopniu organizacyjnym kontynuacją PC, ale w wymiarze ideowym w dużym stopniu także ZChN.

- Może prezesowi robi się przykro, gdy pan tak mówi, bo kiedyś powiedział, że ZChN to najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski – śmiejemy się.

 - Pamiętam te słowa, czasem sobie wypominamy, jak prezes z prezesem – prezes PC z prezesem ZChN – różne sytuacje z przeszłości. Teraz gramy w jednej drużynie, to prezes jest kapitanem. Politycznie to PC wygrało, choć jako historyk widzę analogię do sytuacji Endecja – Piłsudczycy, którzy przejęli program Endeków, mimo że politycznie wygrali. PiS w sensie ideowym bardzo wiele zaczerpnął, jak mi się wydaje, z  ZChN.  ZChN  ideowo stał się jednym z głównych drogowskazów dla polskiej prawicy, choć politycznie kompletnie się rozsypał po wyborczej klęsce Akcji Wyborczej Solidarność w 2001 roku.

- A co pan powie o politykach ZChN, którzy dziś są w PO? - Żałuję, że są w Platformie.

O czym pan ostatnio rozmawiał z prezesem? Że w UE trzeba być bardziej flexible.

- Prawica powinna odejść od swojego schematycznego patrzenia na instytucje europejskie. Że Komisja be, PE be, a Rada – cacy. Rada jest ważna, bo jest emanacją państw narodowych! Ale przecież Rada stała się pasem transmisyjnym największych i najbogatszych państw w Europie, szczególnie Niemiec. Trzeba być bardziej flexible i grać na fortepianach, które lepiej zagrają dla Polski.

Teść opowiadał co tam widział w kosmosie? – zagadujemy na koniec. - Polecam bardzo jego fascynującą książkę o kosmosie i nie tylko „Ciężar nieważkości”. Ostatnio za to oglądaliśmy szkło kontaktowe- śmieje się Czarnecki i szybko wraca w okolice sejmowego stolika dziennikarskiego, gdzie czekają kolejni chętni na sprawną, medialną „setkę”.

*Rozmawiał: Michał Kolanko, Łukasz Mężyk

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka