Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
381
BLOG

Kirgizja w cieniu Rosji

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 1

Po 15 latach znów witam się z Kirgizją. Oficjalnie to Kirgistan, ale my, Polacy przyzwyczajeni jesteśmy do naszej tradycyjnej nazwy. Jestem w kraju, który jak żaden w Azji Środkowej ‒ czyli dawnych azjatyckich republikach Związku Sowieckiego ‒ jest dziś w orbicie Moskwy. Rosyjski jest tu w zasadzie językiem państwowym. Mówią nim wszyscy: elity i ludzie prości. Na jak najbardziej oficjalnych spotkaniach ze mną jako wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego i delegacją PE prezydent tego państwa, ale także szef tutejszego „sejmu” (Żogorku Kenesz) mówią wyłącznie właśnie po rosyjsku. To nie są spotkania przy kawie czy wódce. Obowiązuje protokół dyplomatyczny. A mimo to nie słyszę kirgiskiego.

Islamante portas

Ci sami ludzie władzy są jednocześnie dumni z historii swojego narodu, długiego dziedzictwa, odrębnej, wielowiekowej kultury. Ale są głusi na postulaty większej „kirgizacji” języka i urzędów, a więc pójścia drogą sąsiedniego Kazachstanu. Mimo, że wiceminister spraw zagranicznych Ersin Otorbajew (nie jest krewnym premiera Dżoomarta Otorbajewa), zapytany przeze mnie o relacje Biszkeku z Ankarą, podkreślał, że niegdyś dla Kirgizów „Turcja była naczelną władzą”, mają też wspólne fundamenty językowe (kirgiski wywodzi się z tureckiego), a na tutejszych uczelniach jest bardzo wielu studentów znad Bosforu ‒ to jednak wciąż Kirgizja jest znacznie bliżej Moskwy niż Istambułu. Choć to Turcja ‒ obok Arabii Saudyjskiej i ponoć Iranu ‒ finansuje powstawanie tu kolejnych meczetów, a nie Rosja wspiera budowę prawosławnych soborów. Skądinąd ambasadorowie krajów członkowskich UE, akredytowani w Biszkeku (swoje placówki ma tu tylko Francja, Wielka Brytania i Niemcy) oraz reprezentujący Unię Włoch Cesare de Montis zgodnie podkreślają, że choć Kirgistan to kraj zsekularyzowanego islamu, to meczety powstają tu szybko i jest ich coraz więcej, nie tylko na tradycyjnym południu kraju, w okolicach miasta Osz (dokąd zresztą lata samolot z Istambułu... ).

O Turcji i Iranie rozmawiam też z szefem kirgiskiego rządu Dżoomartem Otorbajewem, zresztą przez lata wicepremierem. Mówi, że mają bardzo dobre relacje i z Teheranem i Ankarą, ale zaraz podkreśla, że jednak większe i bliższe z Turcją: bo wspólna historia, bo język, bo więcej jest tureckich biznesmenów, bo codziennie są dwa połączenia lotnicze „Turkish Airlines” z samym tylko Biszkekiem. Gdy premier Kirgistanu słyszy kolejne pytanie: o akces jego kraju do Unii Euroazjatyckiej, odpowiada dyplomatycznie, że podjęli taką decyzję ze względów ekonomiczno-handlowych oraz mając na uwadze licznych kirgiskich emigrantów w Federacji Rosyjskiej. Cóż, merytoryczne uzasadnienie politycznie kontrowersyjnej decyzji.

Póki co blisko Moskwy – ale jutro...

Kirgistan z Rosją nie graniczy, ale cień Kremla jest długi. W Kancelarii Premiera (rozmawiamy po angielsku, nie po rosyjsku!) napisy, co robić w razie pożaru nie są nawet dwujęzyczne, ale wyłącznie w języku Putina. Co prawda pisuary zaimportowali nie z Moskwy, ale ze wspomnianego już Iranu (firma Pars Ceram)...

Zaiste, politycznie prorosyjski Kirgistan, jeśli gdzieś zerka, to tylko w stronę islamu, niestety. Z deszczu pod rynnę, aż ciśnie się na usta. Właśnie dopiero co, 7 kwietnia czyli w ostatni wtorek po raz pierwszy na oficjalnej uroczystości władze zaprosiły do zabrania głosu imama! Całkiem niedawno otwarto też w Biszkeku nowy meczet ‒ największy w Azji Środkowej. W ten sposób w dawnym Frunze (przed sowieckim ochrzczeniem kirgiskiej stolicy mianem radzieckiego dowódcy był to, uwaga: Piszkek) swoje wpływy lewaruje Turcja. Bo choć meczety sponsoruje też np. Katar, to Kirgizję do ojczyzny Erdogana zbliża ten sam odłam islamu: sunnizm (hanafi). Ale nie tylko ośrodki religijne są pasem transmisyjnym Ankary. Jedna z dwóch głównych uczelni Biszkeku sponsorowana jest przez Turcję właśnie. Wszystkie te fakty nie są sprzeczne z tym, że jak powiada francuski ambasador w tym kraju Stéphane Catta, najpopularniejszym politykiem w Kirgistanie jest... Putin.

Ten nie tylko polityczny, ekonomiczny, ale też mentalny związek Kirgizów z Rosją podkreśla jeszcze jedna symboliczna rzecz: gdy czworo wpływowych posłów wręcza mi swoje wizytówki na każdej domena internetowa jest... rosyjska. Te literki „ru” więcej mówią o uzależnieniu od Moskwy niż najdłuższy wykład miejscowego politologa

W samym centrum stolicy stoi pomnik Lenina. To, co przeszkadzało Ukraińcom, nawet we wschodniej części ich kraju i czego się definitywnie pozbyli ponad rok temu, nie przeszkadza Kirgizom. Ba, jedna z czterech dzielnic Biszkeku tez nazywa się Lenin. Pytanie tylko czy jest to lenno, które musi Moskwie płacić Kirgistan? Chyba niekoniecznie. Kreml wymaga na pewno lojalności geopolitycznej. Kłaniania się cieniom „Wodza Rewolucji” raczej już nie.

Ciekawy w sensie politycznym jest kirgiski nacjonalizm. Skierowany jest zarówno przeciw Rosji, jak i islamizacji kraju. Zwraca się też przeciwko mniejszościom narodowym, choćby Uzbecy na południu kraju (w starciach etnicznych przed 5 laty zginęło około 100 osób). Władzom nacjonaliści zarzucają ‒ nie bez podstaw ‒ uleganie Moskwie i brak „kirgizacji” kraju, także w sferze języka. Polemizując z tym zarzutem ‒ choć nie odnosząc się do niego bezpośrednio ‒ prezydent Ałmazbek Atambajew mówił w rozmowie ze mną, że chce, aby w Kirgistanie były trzy języki równoprawne: kirgiski, rosyjski i ...angielski. A mówił to po rosyjsku. W praktyce politycznej oznacza to de facto obronę głównego języka ZSRR, kosztem mowy ojczystej.

Marzenie Putina? Żeby wszędzie było, jak tu. Rzecz w tym, że w Kirgizji czas nie musi pracować dla Moskwy. Raczej dla Turcji i islamu. Pytanie tylko czy to mniejsze zło czy może naturalny proces historyczny?

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej"  (15.04.2015)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka