Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
583
BLOG

Od Thatcher do Ciprasa czyli Unia twardych negocjatorów

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 14

Historia ostatniego ćwierćwiecza, a więc czasu, gdy z brzydkiego kaczątka Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej urodził się piękny (?) łabędź o nazwie Unia Europejska pokazuje, że zawsze warto twardo negocjować z Brukselą. Przykładów jest wiele. Nie zważając na eurospeak,czyli taką europejską nowomowę składającą się ze sloganów i banałów o europejskiej integracji, rządy poszczególnych państw członkowskich UE walczą o interesy swoich państw i w nosie mają zaklęcia o eurointegracji.

Brytyjski rabat , szwedzki fortel

Czynią to zarówno kraje duże i bogate, jak i te średnie, mniejsze i na dorobku. Spektakularnym przykładem, w jaki sposób wyciągać kasę z UE, mimo że dochód PKB na głowę mieszkańca jest wyraźnie wyższy niż średnia unijna, są dwa królestwa: Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Królestwo Szwecji. Od 24 lat to pierwsze państwo korzysta z tzw. „rabatu brytyjskiego”. Wywalczyła go „Iron Lady”, pierwsza (i ostatnia) kobieta-premier w historii Wysp Brytyjskich Margaret Thatcher. Zagroziła ona, że nie podpisze traktatu z Maastricht, jeśli jej kraj nie uzyska owego rabatu. Oznaczałoby to, że nowa struktura europejska – Unia ‒ zmarłaby zanim by się narodziła. Szantaż „Żelaznej Damy” był skuteczny i od tego czasu Londyn do brukselskiej kasy płaci miliardy funtów mniej niż co roku powinien. Ale ponieważ kasa UE zgadzać się musi, to różnice między tym, co Wielka Brytania płacić powinna, a tym co płaci (czyli tzw. „rabat brytyjski”), muszą pokryć pozostałe kraje członkowskie Unii. Oznacza to konkretnie, że polski podatnik, czyli pan Kowalski, mieszkający w jednym z sześciu najbiedniejszych krajów UE (obok Bułgarii, Rumunii, Łotwy, Węgier i Chorwacji) płaci co roku po część to, czego Mr Smith płacić nie chce. Możemy się oczywiście wściekać na Wielką Brytanię, że przeforsowała to bardzo korzystne dla niej, choć egoistyczne z punktu widzenia europejskiej solidarności, rozwiązanie, lecz zamiast się denerwować, uczmy się od Brytyjczyków jak należy twardo grać i skutecznie negocjować z Unią.

Szwecja wchodząc do Unii Europejskiej w 1995 roku jako najbogatsza nie tylko z trzech najnowszych krajów członkowskich (obok Finlandii i Austrii), ale również jako jeden z trzech krajów Unii o najwyższym poziomie PKB na głowę mieszkańca (obok Niemiec i Luksemburga) również potrafiła skutecznie wynegocjować spore pieniądze, które teoretycznie, patrząc na poziom dochodów ludności, jej się nie należały. Sztokholm wymyślił nowe kryterium, dzięki któremu mógł odzyskać cześć swojej składki członkowskiej do Brukseli. Specjalnie dla Szwedów wprowadzono nowe kryterium, którego podstawą nie była skala dochodów w danym regionie, lecz... zaludnienie. Stąd właśnie co roku bardzo bogata Szwecja otrzymuje spore pieniądze z unijnej kasy na projekty lokowane w północnej część kraju, mającej najmniejsze zaludnienie w całej UE. Był to fortel godzien pana Onufrego Zagłoby, z którym skądinąd Szwedzi walczyli, jak pokazał to Henryk Sienkiewicz...

Madrycki szantaż z Polską w tle

Wspomniana tu Wielka Brytania uzyskała swój rabat po 18 latach członkostwa w EWG. Szwecja dostała owe kryterium, które stało się dla niej kranem finansowym, już w pierwszym dniu swojej obecności w UE. Teraz warto wspomnieć o państwie, które potrafiło dokonać renegocjacji swojego Traktatu Akcesyjnego i skutecznie zmienić warunki, na których wchodziło do EWG. Mowa tu o Królestwie Hiszpanii. Kraj ten wszedł do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (wraz z Portugalią) w 1986 roku, aby po pięciu latach swojej obecności w EWG wymusić na Komisji Europejskiej i Radzie UE zmianę warunków swojego członkostwa. Podkreślam to mocno w czasie, gdy słyszymy głosy, iż nie da się w żaden sposób renegocjować lepszego kształtu naszego Traktatu Akcesyjnego z 2003 roku. Powtarza się to niczym dogmat, zwłaszcza w kontekście rzekomej niemożliwości zmiany zasad sprzedaży ziemi cudzoziemcom po wygaśnięciu w 2016 roku ograniczenia w Polsce nabywania gruntów przez obcokrajowców. Madryt potrafił jednak umiejętnie zaszantażować Brukselę i dokonać istotnego poszerzenia akwenów połowowych dla hiszpańskich rybaków. Było to szczególnie ważne dla tego kraju, jako że obok turystyki i rolnictwa, właśnie rybołówstwo stanowi jeden z filarów jego gospodarki. Hiszpania potrafiła zweryfikować błędy własnych negocjatorów, którzy zawalili negocjacje akcesyjne i nie potrafili „załatwić” odpowiednio dużych akwenów dla swoich kutrów.

Skądinąd w tej historii jest polski wątek: oto bowiem Hiszpanie dość cynicznie, ale jak widać skutecznie i w dobrze pojętym własnym interesie, wykorzystali negocjacje między Polską, Węgrami i ówczesną Czechosłowacją ze Wspólnotami Europejskimi w 1991 roku, aby na finiszu tych rozmów zablokować je, odejść od stołu i zakomunikować osłupiałym negocjatorom z Komisji Europejskiej, że Madryt nie podpisze układu stowarzyszeniowego z trzema krajami Europy Środkowo-Wschodniej, jeśli Bruksela nie zgodzi się na poszerzenie akwenów połowowych dla ich rybaków. W sytuacji koniecznej jednomyślności państw członkowskich dla ratyfikacji wszelkich układów stowarzyszeniowych (akcesyjnych takoż) wetoMadrytu mogło to porozumienie całkowicie sparaliżować. Zresztą sparaliżowało, ale tylko na jedną dobę, bo następnego dnia po komunikacie hiszpańskiego socjalistycznego rządu Felipe Gonzaleza, Komisja Europejska uległa i spełniła żądania Madrytu. Warto podkreślić, że Królestwo Hiszpanii, które skądinąd przez pierwsze trzy lata swojej obecności w EWG więcej wpłacało do brukselskiej kasy, niż stamtąd brało (to skutek nieumiejętności wygenerowania środków z własnego budżetu w ramach tzw. montażu finansowego przy projektach sponsorowanych przez struktury europejskie) walcząc o swoich rybaków wykorzystało nagłą koniunkturę międzynarodową. Oto bowiem na finiszu wspólnych negocjacji między Brukselą, Warszawą, Pragą i Budapesztem nastąpił w Moskwie pucz Janajewa i przerażona niekorzystnym rozwojem sytuacji na Wschodzie Komisja Europejska postanowiła w szybkim tempie sfinalizować rozmowy o układzie stowarzyszeniowym z tymi trzema państwami. Ten moment wykorzystali Hiszpanie.

Twarde Ateny

Również przy akcesie Finlandii do UE w 1995 roku kraj ten wymusił na Brukseli akceptację swoich, zawyżonych ‒ w porównaniu z resztą krajów członkowskich Unii ‒ norm ekologicznych.

W kontekście wspomnianego już obrotu ziemią i niechęci do dzielenia się nią z cudzoziemcami warto wspomnieć kolejne królestwo, które w relacjach z eurostrukturami wywalczyło, co chciało. Czyżby monarchie potrafiły negocjować lepiej niż demokracje? Chodzi o Królestwo Danii, które początkowo odrzuciło Traktat z Maastricht z 1991 roku i zgodziło się nań dopiero w momencie traktatowego zagwarantowania specjalnego wyjątku dla siebie od acquis communautaire(czyli wspólnego unijnego dorobku prawnego) w kwestii właśnie ograniczenia sprzedaży ziemi cudzoziemcom. Duńczycy doskonale zdawali sobie sprawę z różnicy między siłą nabywczą swoich niemieckich sąsiadów i własną oraz wiedzieli, jakie będą ekonomiczne skutki dopuszczenia do „wolnej amerykanki” (czy „wolnej europejki”) w tym kontekście.

Wreszcie ostatni, gorący, przykład. Tym razem to nie królestwo, tylko republika parlamentarna ‒ Grecja. Można i trzeba negatywnie oceniać prorosyjski polityczny zez premiera Aleksisa Ciprasa, ale trzeba przyznać, że jego twarda postawa w negocjacjach z „Trojką” czyli połączonymi siłami Unii Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego spowodowała, że Grecja na 95% uzyska lepsze warunki porozumienia, czyli po prostu większe pieniądze i zmniejszenie długów do spłacenia. Gdyby grecki rząd potulnie zgodził się na poprzednie propozycje UE, MFW i EBC, teraz oblizałby się tylko smakiem.

Powyższe przykłady pokazują jednoznacznie, że warto twardo negocjować z Brukselą. Ci, którzy to robią – są wygrani, nawet jeśli nie wszystko i nie zawsze w tych rokowaniach z Brukselą im wychodzi. To wpisuję do sztambucha nowemu polskiemu rządowi, jeśli z woli wyborców powstanie.

*artykuł ukazał się w "Gazecie Polskiej Codzienie" (13.07.2015)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka