Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
362
BLOG

Polska wróci do gry ?

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 7

Sytuacja geopolityczna jest dynamiczna. Z jednej strony, Ukraina w sensie politycznym – w wynikuMajdanuoderwała się od Rosji. Z drugiej strony, Federacja Rosyjska kontratakowała i zajęła, zapewne na dłuższy czas (nie miejmy złudzeń) Krym oraz na niekrótki czas również część wschodniej Ukrainy. Z trzeciej strony, USA, może i czasowo, ale jednak zrezygnowały z nieszczęsnegoresetuw relacjach z Moskwą i wróciły na pozycje „rosyjskosceptyczne”. Hillary Rodham Clinton lub kandydat Republikanów (Jeb Bush?, Scott Walker?) tę tendencję może jeszcze pogłębić, o ile odrzucimy teoriewarte wszak rozpatrzenia – o konsekwencjach geopolitycznych dla naszego regionu nowegodealumiędzy Białym Domem a Kremlem odnośnie Iranu. Wreszcie z czwartej strony, Unia Europejska jest też już inną Unią – choć oczywiście warto zapytać czy to tendencja trwała czy czasowa?niż ta, która biernie przyglądała się agresji Rosji na Gruzję w sierpniu 2008 i faktycznie zaakceptowała odebranie przez Moskwę gruzińskich terytoriów, jak Abchazja i Osetia Południowa.

 

 

Wejście do „Pakietu Normandzkiego”

 

Na tym tle powstaje pytanie czy również nasz kraj, bądź co bądź jeden z sześciu największych pod względem siły demograficznej w UE, może przyczynić się do zmiany sytuacji geopolitycznej. Jest to realne. Zależy wszak od paru czynników. Pomijając kwestie obiektywne, jak „zapotrzebowanie” na Polskę w amerykańskiej polityce zagranicznej i umiejętność znalezieniawspólnego mianownikaz Niemcami w kontekście unijnej polityki wschodnieja z drugiej strony skuteczność rosyjskiego lobby w odwracaniu kota ogonem i zniesieniu (zawieszeniu) sankcji wobec Moskwy, skupić się warto na czynnikach subiektywnych czyli na tym, co zależy wyłącznie czy prawie wyłącznie od Warszawy. A konkretnie od nowej władzy w Polsce czyli nowego prezydenta i nowego (oby) rządu. Przede wszystkim trzeba, aby Rzeczpospolita realnie wróciła do gry, gdy chodzi o Ukrainę. Brak Polski w tzw. Pakiecie Normandzkim świadczył o dramatycznej słabości ustępującej władzy. Ale też bardzo ograniczył instrumentarium dla nowego układu rządzącego.

 

Dokładna analiza wskazuje, że Polska nie znalazła się tam z kilku powodów: 1) zdecydowany sprzeciw Rosji, 2) sceptycyzm Niemiec, 3)désintéressementFrancji, 4) nieskuteczne poparcie Ukrainy. Dało to Berlinowi i Paryżowi możliwość rozgrywania sytuacji w Europie Wschodniej bez udziału największego kraju na wschodniej flance UE i NATO i jedynego państwa członkowskiego Unii, które graniczy jednocześnie i z Ukrainą, i z Rosją. Z polskiego punktu widzenia optymalne byłoby rozszerzenie „Pakietu Normandzkiego” nie tylko o nas, ale także o USA. Jego rozszerzenie jest trudne, żeby nie powiedzieć bardzo trudne, ale – paradoksalnietrudniejsze może być w przypadku Waszyngtonu niż Warszawy. Z przyczyn fundamentalnychKremlnie będzie chciał, aby o „jego” strefie wpływów decydowałBiały Dom.A z kolei Niemcy i również z całą pewnością Francja wolą ograniczyć „sprawę ukraińską” do rozstrzygnięć podejmowanych wyłącznie na Starym Kontynencie. Kluczem do niełatwego zaistnienia Polski w „Pakiecie Normandzkim 2” będzie bardziej postawa Berlina niż Paryża. Rzecz w tym, że trzeba tę sprawę jednoznacznie postawić, zarówno w relacjach bilateralnych polsko-niemieckich i polsko-francuskich, jak i na forum UE. Jednak nie tyle w wymiarze żądań na forum publicznym – bo to nie musi sprzyjać skutecznemu rozstrzygnięciu – lecz kanałami dyplomatycznymi i politycznych kuluarach w Brukseli, Berlina, Paryża i Warszawy.

 

Rząd PO-PSL: „dobrze jest być nieobecnym”(!)

 

Liczne przykłady uznania przez polityków obecnej władzy nieobecności Polski w gronie państw rozstrzygających kwestie Ukrainy za sukces są jednym z najbardziej idiotycznych propagandowych szarż ze strony PO oraz rządu Platformy i PSL. Oto władza uznała, iż... nieobecni mają rację i dobrze, że są nieobecni! W myśl tej kompletnie pokręconej logiki lepiej nie być w żadnych strukturach – nieformalnych czy formalnych – międzynarodowych, bo może to oznaczać udział w inicjatywie zakończonej porażką czy niepełnym sukcesem. Trudno o bardziej przykładną egzemplifikację sięgania prawą ręką do lewego ucha w rządowej propagandzie dotyczącej polityki międzynarodowej. Radość z nieobecności jest niebywałym przykładem politycznej głupoty albo politycznego zakłamania, albo jednego i drugiego. Zapewne więcej to mówi o wizji (albo raczej: braku wizji) polityki zagranicznej rządu PO-PSL niż setki wystąpień i oficjalne programy obu partii.

 

Tym bardziej sprawę naszej obecności przy „normandzkim stole” należy postawić jako jedno z kluczowych zadań polityki zagranicznej nowej władzy. Musi to być też papierek lakmusowy nowego rozdania w relacjach polsko-niemieckich i polsko-francuskich. Cel ten należy osiągać nie poprzez wiecowe przemówienia w kampanii wyborczej, ale przez operację dyplomatyczno-polityczną.


Po pierwsze: chcieć...

 

Warto też postawić pytanie na jakich sojuszników może liczyć Polska w ograniczaniu wpływów Rosji? Na pewno kraje bałtyckie. Na pewno na razie, niestety, nie będą to państwa Grupy Wyszehradzkiejpamiętają przecież, jak rząd PO-PSL poświęcał ich na ołtarzuTrójkąta Weimarskiego.Z największych państw Unii potencjalnym sojusznikiem może być najbardziej Londyn, pamiętający jak Moskwa wyrzuciła z terytorium FR okręt flagowy brytyjskiej gospodarki czyli British Petroleum (BP) oraz zamordowanie już brytyjskiego obywatela Aleksandra Litwinienkiskądinąd w tej właśnie kolejności... Gorzej z Berlinem, Paryżem czy Rzymem śniącymi o swoich własnych partykularnych interesach z Kremlem. Choć i tu są graniceo czym świadczy odmowa sprzedaży Moskwie okrętów „Mistral” ze strony historycznie prorosyjskiej Francji.

 

Żeby szukać sojuszników dla tej polskiej gry, trzeba najpierw ją zacząć. Ten rząd tego nie zrobinie ma ani woli, ani wizji, ani siły. To wyzwanie dla nowej władzynowego prezydenta i nowej Rady Ministrów. Oni muszą realizować testament ś. p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Pod tym względem stary układ władzy od nowego dzielą lata świetlne.

*Artykuł ukazal sie w "Gazecie Polskiej" 19.08.2015

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka