Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
184
BLOG

Deflacja znowu w eurozonie! Co na to Szwajcaria?

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Gospodarka Obserwuj notkę 0

Mimo dodruku pieniądza na niespotykaną dotąd skalę przez Europejski Bank Centralny (EBC) deflacja (spadek cen) powraca do eurozony, zwiastując kłopoty gospodarcze. Efekt deflacji powoduje, że konsument może powstrzymać się od zakupów licząc, że w przyszłości te same towary nabędzie po niższej cenie. W konsekwencji przy mniejszym popycie wytwórcy ograniczają produkcję oraz zatrudnienie, a także, by zapewnić zbyt i utrzymać płynność finansową, obniżają ceny na swoje towary ‒ w taki sposób... dodatkowo pogłębiając skalę deflacji. Ten samo-napędzający się mechanizm ekonomiści opisują jako „spirala deflacyjna”. Stąd też „deflacja” brzmi jednoznacznie złowieszczo w ekonomii, bo nieokiełzana prowadzi do spadku popytu, produkcji i zatrudnienia aż po recesję. Jak chronić się przed deflacją?

Otóż, agencja ratingowa Standard & Poor's twierdzi, że Europejki Bank Centralny z siedzibą we Frankfurcie z nawiązką podwoi skalę dodruku pieniądza do 2,4 biliona euro (obecnie 1,1 biliona euro) w ciągu 3 lat. Czyli zaaplikuje nam lekarstwo, które w mniejszej dawce nie zadziałało skutecznie. Pomińmy rozważania czy EBC postąpi słusznie. Nas interesuje przede wszystkim jak na tę nową sytuację zareaguje Szwajcarski Bank Centralny (SBC). Dlaczego? Z prostego powodu. Kolejna fala osłabienia polskiej złotówki w stosunku do franka szwajcarskiego może zagrozić stabilności finansowej naszego Państwa, gdyż coraz to większa rzesza „kredytobiorców”, którzy wzięli „kredyty we frankach”, może zaprzestać spłat, a to przełoży się na gorszą sytuację banków działających na terytorium Polski ‒ dokładnie jak miało to już miejsce w 2009 roku oraz w 2015 ‒ kilka miesięcy temu ‒ po decyzji SBC o uwolnieniu kursu franka w stosunku do euro. Wtedy polski złoty osłabił się z 3,5 do 4 złotego za franka.

Tym razem mechanizm będzie może być podobny. Decyzja EBC o zwiększonej skali dodruku pieniądza wywoła ucieczkę inwestorów z eurozony do dolara amerykańskiego i franka szwajcarskiego. Euro osłabi się, a rykoszetem dostanie złotówka. Ileż to razy przestrzegaliśmy, że problem „kredytów we frankach” (ani to kredyt, ani we frankach) należy rozwiązać jak najszybciej, bo jego skala rażenia rośnie z upływającym czasem. Przecież nawet szef NBP, Marek Belka nazwał owe „kredyty” nie inaczej jak „tykającą bombą”! Dotąd nasze apele były bezskuteczne, gdyż u władzy pozostaje koalicja PO-PSL, niedościgniona w spełnianiu życzeń lobby bankowego. Czas płynie, a sytuacja kredytobiorców pogarsza się, podczas gdy banki, wbrew wszelkiej logice i zdrowemu rozsądkowi, raportują kolejny raz rekordowe zyski ‒ aż 8 miliardów złotych w pierwszym półroczu 2015 roku. Czyja to krwawica? Zarówno tych, co zaciągnęli zobowiązania w złotych jak i we frankach, bowiem zła sytuacja całego sektora bankowego przekłada się na wysokie realne stopy procentowe i podwyższony koszt wszystkich kredytów ‒ również tych złotówkowych, zarówno dla klientów indywidualnych, jak i dla firm. Innymi słowy wszyscy siedzimy w łodzi, która coraz to szybciej nabiera wody, nawet jeśli nie wzięliśmy żadnego kredytu, gdyż gra idzie o stabilność finansową Państwa Polskiego.

Ryszard Czarnecki, Jerzy Bielewicz

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka