Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
1148
BLOG

Po zamachach – czas na polskie „nie”

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 34

W dniu, w którym nastąpiły najtragiczniejsze w historii Europy zamachy terrorystyczne byłem... właśnie w Paryżu. Wyleciałem jednak z lotniska Charlesa de Gaulle'a na tyle wcześnie, żeby najbliżsi nie musieli się niepokoić. Jednak wielu moich znajomych, którzy wiedzieli, że jestem w ten piątek w stolicy Francji jeszcze następnego dnia przysyłali do mnie SMS-y pełne niepokoju. Z Paryża poleciałem do Tunezji, aby przemawiać ‒ o gorzki paradoksie (a może jednak nie jest to wcale paradoks?) na szczycie AECR o między innymi... dialogu międzykulturowym i międzyreligijnym. Gdy w sobotę rano mówiłem o tym w Tunisie, także do przedstawicieli elit politycznych krajów muzułmańskich, ale też do muzułmanów ‒ posłów czy europosłów z państw członkowskich UE ‒ miało to już szczególny w kontekście paryskiej tragedii ‒ wydźwięk. Gdy jako wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego składałem rodzinom ofiar kondolencje, miałem z jednej strony poczucie, że właśnie dzieje się historia w której także ja uczestniczę, a z drugiej czy rzeczywiście ktoś może poważnie wziąć fragment mojego wystąpienia, gdy mówiłem o „wspólnym działaniu wierzących i niewierzących, chrześcijan i muzułmanów w walce przeciw terroryzmowi”. Wszak „do tańca trzeba dwojga”, jak śpiewał Rynkowski, czy też „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”, jak deklarował Boy-Żeleński. Czy rzeczywiście muzułmanie, ci umiarkowani chcą zwalczać islamski terroryzm? Czy naprawdę nie jest tak, że milczenie tzw. muzułmańskiej opinii publicznej czy też po prostu „milczącej większości” wyznawców Mahometa w gruncie rzeczy jest formą akceptacji, a przynajmniej przyzwolenia na islamski terroryzm? A z drugiej strony przecież w permanentnych zamachach w krajach muzułmańskich ‒ a nie na Zachodzie Europy ‒ giną przede wszystkim muzułmanie! Szyitów zabijają Sunnici i odwrotnie.

Chrześcijanie zabijani w centrum Europy

Od lat mieszkam (czy raczej pomieszkuję) w Brukseli. Ta „stolica Unii Europejskiej” czy też, jak głoszą reklamy na brukselskim lotnisku Zaventem ‒ „serce Europy”, już w 2030 roku będzie miała... muzułmańską większość! Póki co najbardziej popularnym imieniem wśród brukselskich noworodków płci męskiej jest Mahomet, a żeńskiej ‒ Fatima, co potwierdza tendencje widoczne także w innych w innych stolicach Europy Zachodniej, Północnej i Południowej.

Gdy w sobotni wieczór jadłem kolację z Rumunem, Irlandczykiem i trojgiem Turków z rządzącej tym krajem partii prezydenta Erdogana i gdy w jej trakcie napłynęły wstrząsające informacje o paryskich ofiarach, moi tureccy koledzy natychmiast porównali to, co wydarzyło się w stolicy Francji z tym, co stało się w Ankarze miesiąc przed przyśpieszonymi wyborami parlamentarnymi. Był to największy zamach terrorystyczny w tym kraju od dziesiątków lat. Powiedzieli tym samym językiem dyplomatycznym: „my muzułmanie też cierpimy od islamskich terrorystów, my też mamy ofiary, my też płaczemy i walczymy z tą przemocą”. Czy mieli rację? I tak i nie. Tak ‒ bo przecież powiedzieli prawdę: zamachowcy-samobójcy uderzają także w muzułmańskie państwa i muzułmańskie społeczności. Ale też nie mieli racji ‒ bo pominęli kontekst obu tragedii. W przypadku stolicy Turcji muzułmanie zabijali „u siebie”, w przypadku stolicy Francji zabijali „na gościnnych występach” ‒ nawet jeśli urodzili się czy wychowali nad Sekwaną, czy ich rodziny żyły tam od dwóch czy trzech pokoleń. Islam jest różnorodny, jego wyznawcy różnią się poglądami politycznymi oraz ‒ oczywiście ‒ stosunkiem do przemocy. Nie dalej jak przedwczoraj, w sobotę jadłem obiad z jednym ministrem rządu Tunezji, jednocześnie będącym liderem jednej z partii nowej koalicji rządowej w tym kraju. Podkreślał różnice wśród muzułmanów, zarówno w życiu politycznym w jego kraju, jak i między poszczególnymi krajami mającymi olbrzymią muzułmańską większość. Także różnice mentalne. Osobiście był przeciwny obyczajowi nakazującemu muzułmańskiej rodzinie posiadania co najmniej czworga dzieci. Tylko, że cóż nas, na miłość Boską, obchodzą te autentyczne skądinąd, a nie taktyczne, różnice? Nas, chrześcijan zabijają w Europie i na całym świecie muzułmanie. To fakt. Nie zmienia tego inny fakt, że części muzułmanów może się to nie podobać i że okazują to czasem szeptem, a czasem nieco głośniej niż szeptem. Liczy się rezultat. A ten jest straszny.

Zgoda Kopacz – do kosza

Ustępujący, Bogu dzięki, rząd PO-PSL popełnił olbrzymi błąd zgadzając się na kwoty uchodźców (imigrantów), głownie przecież muzułmańskich. Weźmy byka za rogi. Czy te ustalenia mają obowiązywać również nową Polską władzę? Nie i to nie tylko dlatego, że są one katastrofalne w skutkach dla naszego kraju w wymiarze kulturowym, społecznym, religijnym i gospodarczym i to na długie lata.

Także dlatego, że absolutnie wystarczającym pretekstem do powiedzenia „NIE” jest fakt, że od tamtego czasu sytuacja zmieniła się. Chodzi oczywiście o kwestie bezpieczeństwa. Dzisiaj, po zamachach w Paryżu (w Strasburgu?) należy powiedzieć otwartym tekstem to, co ja i część z nas mówiło donośnie także wcześniej, choć nie wszyscy, także po naszej stronie politycznej, chcieli tego słuchać: im więcej muzułmańskich imigrantów w Polsce, tym gorzej z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa wewnętrznego, tym bardziej prawdopodobne są podobne zamachy, nawet jeśli nie nastąpią one od razu, natychmiast, nawet jeśli wydarzą się za lat parę czy paręnaście.

Reasumując: dla nowego polskiego rządu, dla szefa MSW Mariusz Błaszczaka i szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, francuskie tragedie muszą być mocnym, decydującym argumentem dla weryfikacji ustaleń brukselskiego szczytu UE z udziałem nieszczęsnej i bezrefleksyjnej Ewy Kopacz. Polska musi odejść od tych ustaleń ‒ w interesie swoich obywateli.

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (16.11.2015)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka