Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
380
BLOG

Jasny sygnał: STOP dla imigrantów

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 2

Jako wiceprzewodniczący PE, podobnie jak inni europosłowie z Polski, otrzymałem pytania od Katolickiej Agencji Informacyjnej. Oto one oraz moje odpowiedzi:

Czy UE ma wystarczające środki, aby obronić obywateli przed terroryzmem islamskim? Co UE może i powinna zrobić w tej sytuacji?

Oczywiście UE ma wystarczające środki – finansowe i militarne – aby przeciwstawić się prawdziwej „inwazji” islamu w Europie. Jednak należy zadać pytanie czy ma wystraszającą wolę i motywację, aby to uczynić? Szeroko rozumiany Zachód cofa się pod naporem nie tyle przecież islamskiego wojska, co masy cywilów (przynajmniej teoretycznie), którzy „gołymi rękoma”, bez broni, „zdobywają” kolejne przyczółki w Europie.

Co można zrobić? Jeżeli nie wyślemy jasnego sygnału: STOP dla imigrantów (uchodźców), jeżeli UE będzie cały czas deliberować nie jak z a t r z y m a ć tylko jak ich p r z y j ą ć, to w sposób naturalny ta liczba będzie rosnąć i to w postępie lawinowym. Gwałtowne zwiększenie liczby imigrantów nastąpi wiosną 2016, gdy warunki atmosferyczne pozwolą na szerszy dostęp do Europy drogą morską. W związku z tym należy ten problem imigracyjny zacząć leczyć, a nie tylko zwoływać kolejne konsylia. Każde nowe 10 tysięcy przyjętych na Stary Kontynent imigrantów (uchodźców) generować będzie ekspansję następnych kilkudziesięciu tysięcy. W związku z tym UE powinna ogłosić zaprzestanie przyjmowania imigrantów oraz zapowiedzieć odsyłanie ich z powrotem. Jeżeli z „powodów humanitarnych” czy zwykłej hipokryzji tego nie uczyni, to z rwącej rzeki imigrantów (uchodźców) niedługo zrobi się prawdziwy ocean, który całkowicie zmieni stosunki demograficzne, społeczne, kulturowe, religijne i cywilizacyjne w Europie. Także, z czasem, w naszej części Europy.

Czy fakt, że dwóch zamachowców przybyło do Francji przez Grecję jako imigranci bądź uchodźcy może albo powinno wpłynąć na stanowisko UE w sprawie przyjmowania uchodźców i imigrantów na terenie całej UE?

Tak, oczywiście. Nie tyle może, co wręcz musi. Potwierdziły się wyrażane przeze mnie i szereg innych trzeźwych, realistycznie oceniających rzeczywistość, komentatorów dość oczywiste przewidywania, że wśród masy imigrantów (uchodźców) będą terroryści. To zresztą prawo statystyki. Im więcej uchodźców, tym większe prawdopodobieństwo, że wśród nich będą radykalni islamiści. Skądinąd omawiany przez nas przypadek zamachu w Paryżu jest o tyle znamienny, że wziął w nich m.in. udział nie tyle doświadczony żołnierz Państwa Islamskiego, co bardzo młody człowiek , już zainfekowany ideologią śmierci.

Spójrzmy prawdzie w oczy: oczywiście nie wszyscy imigranci to terroryści, a nawet nie większość z nich. Ale im ich więcej, tym – żelazne prawo statystki - będzie więcej potencjalnych i realnych zamachowców. A nawet pozostała, „pacyfistyczna” większość tej „megafali” imigracyjnej będzie i tak w wymiarze cywilizayjno-demograficznym zmieniać Europę – choćby i całkowicie pokojowo...

Jaką pozycję w sprawie przyjmowania uchodźców i imigrantów winna mieć Polska w tej sytuacji?

Powinniśmy nie bać się – jak bał się rząd PO-PSL ‒ mieć własne zdanie. Jest czas na twardą postawę – nie tylko werbalnie, ale ww politycznej międzynarodowej praktyce. Musimy w tej sprawie zacieśnić współpracę nie tylko z krajami Grypy Wyszehradzkiej, jak to się często powtarza (wszystkie głosowały na NIE), ale także państwami bałkańskimi (Rumunia była przeciwna) oraz skandynawskimi (Finlandia się wstrzymała), a także ośmielić kraje bałtyckie do powiedzenia tego, co naprawdę myślą.

W świetle ataków terrorystycznych w Paryżu, powołując się na względy bezpieczeństwa obywateli i Polski i innych krajów UE, należy odejść od ustalonego przymusowego systemu kwotowego, narzucającego – faktyczne wbrew unijnemu prawu! ‒ przyjmowanie uchodźców w takiej ilości, że powodować to będzie znaczące problemy społeczno-ekonomiczne, ale też budzić będzie niechęć społeczeństw krajów UE wobec przybyszów.

Najpierw radni PO we Wrocławiu, potem minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego domagali się przez Urząd Marszałkowski promocji pornografii w państwowym teatrze finansowanym z publicznych pieniędzy (Teatr Polski otrzymuje rocznie 15 mln złotych dotacji). Czy tego typu przedstawienia są nadal sztuką i powinny się cieszy nadal wolnością ekspresji artystycznej? Czy władze samorządowe, rządowe mogą lub powinny odmawiać współfinansowania tego typu spektakli albo czy mogą ich zakazać w państwowym teatrze?

Paul Bargetto, amerykański reżyser teatralny, kurator wielu festiwali w USA, założyciel i dyrektor artystyczny East River Commedia w Nowym Jorku, powiedział w 2013 roku na łamach „Notatnika Teatralnego”, że: „Polacy powinni zrozumieć, że teatr utrzymywany ze środków publicznych jest jednym z cudowniejszych darów dla ich kultury. To wasze unikatowe dobro narodowe, dzięki któremu, między innymi, polski teatr jest tak niepowtarzalny, rozwinięty i wyjątkowy. Z tego samego powodu poziom teatru amerykańskiego jest nieporównywalnie niższy.”

Z tej wypowiedzi wydającego się rozumieć polską historię reżysera i współpracownika Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku w pamięci zapadły mi jednak inne słowa: „(...) realizując teksty polskich autorów, miałem szansę otrzymać fundusze, a przede wszystkim poznać polskich pisarzy i ich prace, które bardzo mnie zafascynowały. (…) Jestem także dłużnikiem polskiego systemu i polskich podatników, którzy finansowali moje projekty. Przy okazji chciałbym wszystkim państwu bardzo podziękować.”

Nie muszę podkreślać o czym świadczą te słowa, ale chciałbym tylko, by były wnikliwie przeanalizowane przez dyrektora Mieszkowskiego. Bo taki styl winien właśnie cechować ludzi kultury... Trudno jest mi naprawdę uwierzyć więc w to, że tak wykształcony dyrektor (i poseł!) wykazał się brakiem elementarnej wiedzy o chrześcijańskich korzeniach naszej cywilizacji europejskiej, w sferze kulturowej zwłaszcza.... Brakiem wiedzy, jaką zdobywają na pierwszym roku studenci wydziałów humanistycznych.

Jeśli zaś chodzi o hasło-wytrych: prawo do wolności sztuki – to należy pamiętać, ze żadna wolność nie jest absolutna, zwłaszcza prawnie. Przypomnę, że według zapowiedzi i sugestii managerów od promocji 'spektaklu'– na scenie, na której było dziecko i w jego obecności miał się obywać akt seksualny, miała być też przemoc. Czyli to wszystko przed czym rozsądny człowiek chroni bezbronną istotę. Panu dyrektorowi zalecałbym więc zapoznanie się z badaniami np. dr Lucyny Kirwil, adiunkta w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, zajmującej się psychologią mediów i psychologią agresji u dzieci. Za szczególnie szkodliwe dla rozwoju dzieci uważa ona: pokazywanie przemocy i agresji w realistyczny sposób oraz ich nagradzanie, gloryfikowanie agresji, przedstawianie aktów agresji w wystylizowany artystycznie sposób (np. w zwolnionym tempie), pokazywanie aktu seksualnego w zbliżeniu, ukazanie genitaliów, pokazywanie, jak samookaleczać się lub popełnić samobójstwo. Zwracam uwagę na istotną kolejność w tej gradacji (!). Wolność sztuki nie może stać więc w sprzeczności z prawem i dobrem dziecka. A chwyty zastosowane w promocji sztuki, jeśli kreowały fakty niezgodne ze stanem faktycznym, są niczym więcej niż po prostu intelektualnym oszustwem...

Reasumując: chciałbym, by te projekty teatralne, które łamią prawo lub stoją mocno na granicy łamania tego prawa nie były finansowane z pieniędzy podatnika. To byłoby po prostu chore i świadczyło o indolencji państwa. Zrozumieli to nawet radni, skręcającej w ostatnich latach ostro w lewo, Platformy Obywatelskiej. Nie zrozumiał dyrektor Mieszkowski.

 


 

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka