W Polsce wszyscy ponoć znają się na piłce i na medycynie. W Holandii natomiast zdaje się, że wszyscy, a przynajmniej politycy, zwłaszcza ci lewicowi, znają się na Trybunale Konstytucyjnym. i dziś poddany niderlandzkiej królowej, pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej edukuje Polaków, jaki ma być Trybunał Konstytucyjny właśnie. To ciekawe, zważywszy że w kraju, który swoim czasie miał być przedmiotem transakcji Onufrego Zagłoby z królem Szwecji – nie ma, drobiazg, Trybunału Konstytucyjnego.
Z końcem grudnia 2015 roku skończyła się prezydencja Luksemburga w Unii Europejskiej. Zanim się skończył ten przełomowy okres w dziejach UE (a co, pożartować nie można?), szef MSZ tego państwa skrytykował nowe polskie władze za „awanturę” o Trybunał Konstytucyjny. I nie pytam, ile ambasad na świecie ma Wielkie (sic!) Księstwo Luksemburga, stwierdzam tylko, z wrodzoną sobie nieśmiałością, że ten ważny kraj dopiero co zlikwidował Trybunał Konstytucyjny. Żeby było jasne: nie potępiam tego, bo przecież każde suwerenne państwo członkowskie Unii powinno samodzielnie decydować czy ma TK (i w jakim kształcie) czy też go, na przykład z powodu oszczędności w budżecie, nie ma.
A mnie się wydaje, że tak naprawdę nie o Trybunał tu chodzi, tylko że dla zachodnich banków, supermarketów i korporacji skończyło się w Polsce Eldorado.
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (04.06.2016)
Komentarze