Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
59
BLOG

Gaudi lepszy niż Messi

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Kultura Obserwuj notkę 0

Jestem w Barcelonie, w stolicy Prowincji Autonomicznej Katalonii (a w zamyśle Katalończyków w niedalekiej przyszłości stolicy niepodległego państwa...) kolejny raz i kolejny raz wracam do wyjątkowej świątyni: „Sagrada Familia”, jednego z najwyższych kościołów świata, wciąż jeszcze budowanym (sic!) i to już 134 lata. Przed sześcioma laty została - decyzją Ojca Świętego Benedykta XVI - bazyliką mniejszą. Na mnie robi, paradoksalnie chyba, coraz większe wrażenie, im częściej ją oglądam. Po lewej stronie od wejścia jest, niedostrzegane przez wielu, „polonicum” w postaci witraża specjalnie poświęconego Matce Boskiej Częstochowskiej. Autor „Sagrady”, Antoni Gaudi to również architektoniczny „ojciec chrzestny” dużego ogrodu - Parku Guell, budynku Casa Mila, jakby wykonanego z jednej skały, pałacu-Palau Guell, budynku Casa Vicens, zbudowanego w „ekumenicznym” stylu: po części neogotyckim, po części arabskim (neomauretańskim) czy wreszcie budynku Casa Batllo ze „zwierzęcą” fasadą (elementy kości i rybich łusek). Gaudi, głęboko wierzący chrześcijanin o socjalnych, lewicowych poglądach, potrącony przez tramwaj zmarł w wieku 74 lat, ale przeszedł do historii europejskiej architektury i sztuki. Jest inny niż wszyscy. Siwy, skromny, starszy pan ze zdjęć, gdy na przykład... niesie chorągwie kościelne podczas procesji stał się symbolem Barcelony, o którym wiedzą nawet ludzie, którzy nic nie wiedzą. Mnie przypomina autoportret… Jana Matejki. Serio.

Dodajmy, że Gaudi był też autorem niezrealizowanego w końcu projektu kościoła przeznaczonego dla robotników. Cóż, cały on. Naprawdę poważnie traktujący swoją wiarę, zaangażowany w sprawy Kościoła, a jednocześnie mający poczucie niesprawiedliwości społecznej, ludzkiej biedy i nieakceptowalnego poczucia wyższości ludzi bogatych nad ubogimi. Czy to oznaka lewicowości? Może, ale wcale niekoniecznie. Może Katalończyk miał po prostu ponadprzeciętne poczucie solidarności z ludźmi biednymi, odtrąconymi czy mającymi w swoim życiu zawodowym czy społecznym, jakbyśmy to dziś powiedzieli „szklane sufity”. Taka społeczna wrażliwość to przecież też cecha Kościoła Katolickiego, nie tylko w teorii, ale też wielokroć, także w Polsce „w realu”.

Nie chcę wielkiego artystę wpychać do jakiejś politycznej szuflady, ale gdyby Gaudiego przenieść i w czasie - o kilkadziesiąt lat - i w przestrzeni - z Katalonii do Polski na przykład - to pewnie wylądowałby w... „Solidarności”. Stosunek do tradycji, wartości, ale też jednocześnie do ludzkiego poniżenia miał ten Katalończyk podobny do tego polskiego wynalazku - wspólnoty wolnych ludzi.

Pewnie większości ludzi w Polsce i na świecie Barcelona kojarzy się przede wszystkim z klubem piłkarskim FC Barcelona i Messim, a nie z Gaudim. Ja wolę Gaudiego. Przenosi swoją sztuką do świata tęsknoty za tym, co prawdziwe i trwałe. Nie zalatuje komercją, jak ten jeden z najbogatszych klubów świata.

No i Gaudi nie miał problemów z urzędem skarbowym. Spał na zwykłym łóżku, a nie na pieniądzach.

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (27.07.2016)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura