Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
490
BLOG

Trump i okolice

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 1

Piszę te słowa w samolocie z Cleveland do Bostonu. Kilkanaście godzin temu zakończyła się konwencja wyborcza Republikanów. To nie był wcale „one man show” i bynajmniej nie wszystko kręciło się wokół Donalda Johna Trumpa ‒ tu się uśmiechnę ‒ bo od wtorku do czwartku zaprezentowały się też inne osoby: Melania Trump, Ivanka Trump czy Eric Trump. Zwłaszcza Ivanka zrobiła wrażenie. I nie tylko estetyczne... Imię zawdzięcza mamie ‒ Czeszce. Skądinąd przyszły prezydent USA (nie można tego wykluczyć) ma słabość do naszego regionu Europy. Przejawia się to może nie do końca w jego koncepcjach geopolitycznych ‒ bardziej w upodobaniu do kobiet z szeroko rozumianej Europy Środkowej. Wszystkie jego żony z numerami nieparzystymi (pierwsza, trzecia) pochodzą z naszych stron. Pierwsza znad Wełtawy, ostatnia jest Słowenką. Kiedyś profesor Norman Davies w rozmowie ze mną podkreślił swoją konsekwencję: jego wszystkie żony pochodziły z Krakowa. Trump nie jest aż tak monotematyczny jak historyk z Walii.

 

Wypominanie trzech połowic republikańskiemu kandydatowi do Białego Domu nie powinno być udziałem, kogo jak kogo, ale Niemców. Ich kanclerz Gerhard Schroeder rozwiódł się jakiś czas temu po razy czwarty, a ich minister spraw zagranicznych Joschka Fischer ożenił po raz piąty. Skądinąd z Iranką, co może tłumaczyć pewna służbowa słabość szefa MSZ do reżimu ajatollahów w Teheranie. „Zielonemu” członkowi gabinetu w Berlinie przeszkadzały zanieczyszczenia w niemieckim powietrzu, ale setki oficjalnych egzekucji rocznie w Islamskiej Republice Iranu ‒ jakoś nie. Cóż, serce nie sługa.

 

Wracając do Trumpa, to ten niewątpliwie inteligentny człowiek wyciągnął wnioski ze swoich wcześniejszych wpadek. Jako autor pomysłu (powtórzonego zresztą w nocnym przemówieniu podsumowującym konwencję w Ohio) budowy antyimigracyjnego muru został przez establiszmentowe media spozycjonowany jako przeciwnik latynoskich Amerykanów. Groziło to polityczną śmiercią albo kalectwem ze względu na bardzo rosnącą populację „Hispanics” w USA. No to w czasie głównego „speechu” miliardera wokół podium w hali w Cleveland doskonale widoczne podczas telewizyjnych migawek były hasła „Latinos para Trump” (Latynosi dla Trumpa)... A ponieważ temu miłośnikowi kobiet, dzięki jego niefrasobliwie seksistowskim wypowiedziom (choć bardzo podobającym się w elektoracie męskim, sorry, taki mamy klimat w tej Hameryce) doprawiono także gębę wroga białogłów, to w odpowiedzi pojawiły się też inne hasła, eksponowane podczas transmisji TV „Women for Trump”.

 

A że z tymi hiszpańskojęzycznymi Amerykanami mają USA problem, świadczy statystyka: już dziś w kategorii wiekowej od noworodka do 15 roku życia najwięcej jest właśnie nie „białych” dzieciaków, tylko „Hispanics”. Na drugim miejscu dynamiki rozrodczości są w Stanach Azjaci, na trzecim Murzyni („Afroamerykanie”), potem dopiero biali. Za niespełna ćwierć wieku (2040 rok) biała ludność USA będzie w mniejszości. Tymczasem na Konwencji Republikanów na oko z 95% (sic!) uczestników stanowili WASP czyli biali właśnie. Czy w listopadzie biały Trump dostanie głosy „Latinos”? Zdecydowały one o porażce Romneya w 2012. Czy pogrążą ekscentrycznego zwycięzcę republikańskich prawyborów? Nie jest to przesądzone.

 

PS. Jasne, że Joschka Fischer ożenił się po raz piąty, gdy przestał być ministrem, ale swoją irańską żonę (nota bene córkę… swojego przyjaciela!) poznał za ministerialnych czasów. Jasne też, że Hillary Rodham Clinton wisi na głosach Murzynów. Ale o „oczywistych oczywistościach” się nie pisze...

 

*tekst ukazał się w sierpniowym numerze „Nowego Państwa”

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka