Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
174
BLOG

Brazylia igrzysk: mocarstwowe ambicje, wewnętrzne problemy

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 1

Właśnie zakończyły się igrzyska w Brazylii. Ta największa i najbardziej prestiżowa impreza po raz pierwszy odbyła się na terenie Ameryki Południowej, którą ja wolę nazywać Ameryką Łacińską.

Igrzyska w Rio de Janeiro, mieście nad którym góruje ogromna figura Jezusa Chrystusa, miały najgorszy PR spośród ostatnich co najmniej pięciu letnich igrzysk. Można je porównać do tych w Atenach z roku 2004, powszechnie krytykowanych za fatalne i spóźnione przygotowania organizacyjne. Tyle, że w stolicy Grecji same zawody przebiegały bardzo sprawnie ‒ byłem, widziałem, wiem, co mówię ‒ zaś w brazylijskiej metropolii organizacja kulała cały czas: jeden z basenów olimpijskich musiano wyłączyć, bo woda nagle zrobiła się zielona i śmierdząca, akwen żeglarski w Zatoce Guanabara był zaśmiecony, jak nigdy w dziejach IO, wody Zatoki po ulewnych deszczach stały się ściekiem dla okolicznych faweli, a wioska olimpijska przebiła niedogodnościami tę obśmiewaną przez zachodnie media słynną rosyjską wioskę podczas igrzysk zimowych w Soczi.
 

Krajobraz przedolimpijski

Co gorsza, frekwencja na wielu zawodach była kiepska, co potwierdza sceptycyzm, a wręcz niechęć sporej części brazylijskiego społeczeństwa do samej idei organizacji igrzysk w ich kraju. Gwałtowne protesty, a nawet uliczne walki z policją były powszechną częścią krajobrazu przedolimpijskiego. Wielu Brazylijczyków uznało, IO w Rio A.D.2016 były dla władzy (czy szerzej: klasy politycznej) świetną okazją do ucieczki od skandali korupcyjnych, kryzysu gospodarczego i dramatycznie niskich ocen w oczach opinii publicznej. I zapewne mieli sporo racji ‒ rzadko w świecie spotyka się sytuację, jaka ma miejsce właśnie w Brazylii, gdzie uruchomiono procedurę impeachmentu wobec wówczas jeszcze urzędującej prezydent Dilmy Rouseff, a jej poprzednikowi Luizowi Inacio Lula da Silvie postawiono zarzuty korupcyjne. To nie tylko upadek legendy brazylijskiej i latynoamerykańskiej polityki, jaką bardziej był niż jeszcze jest, respektowany zresztą niegdyś w całym świecie, Lula ‒ czy jego politycznej wychowanki, nie mniej lewicowej, choć zdecydowanie mniej charyzmatycznej, mającej bułgarskie korzenie Rouseff (nazwisko przodków-imigrantów z Bałkanów: Rusew) ‒ to klęska brazylijskich elit. Dlatego też pełniący obowiązki prezydenta, centroprawicowy Michael Temer, wygwizdywany był przy każdej okazji i dlatego do końca nie było wiadomo czy zjawi się na uroczystości otwarcia Igrzysk Olimpijskich w jego własnym kraju, co byłoby zresztą zjawiskiem bezprecedensowym w dziejach IO. Skądinąd nastrojów Brazylijczyków nie poprawiły relatywnie słabe wyniki ich sportowców: inaczej niż wcześniej Chiny czy Wielka Brytania, a wcześniej jeszcze Grecja nie wykorzystali wielkiego atutu własnego terenu („gospodarzom ściany pomagają” ‒ to znane sportowe powiedzenie nie miało tym razem zastosowania).

Słowiańska” Brazylia

Ten wielki kraj ‒ jeden z pięciu największych na świecie(!), największy w Ameryce Łacińskiej, 27 razy większy niż Polska, ostatnio skarlał ekonomicznie. Problemy gospodarcze, niechęć do skorumpowanej władzy, ale też spore kontrasty społeczne były zarzewiem antyolimpijskich protestów, które przeradzały się wręcz w rozruchy. Zdarzało się to również przy okazji niektórych innych igrzysk, ale nigdy nie przybrało to takiej skali. To swoisty brazylijski „wkład” do dziejów ruchu olimpijskiego.

Zupełnie nijak się to miało do oficjalnej dewizy brazylijskiego państwa, która w języku portugalskim brzmi „Ordem e Progresso” czyli „Ład i Postęp”. Skądinąd owego ładu nie widać również nawet w różniących się od siebie statystykach dotyczących liczby ludności. W około 200-milionowym państwie te różnice są w granicach… 15 milionów ludzi, a więc dotyczą, bagatela, 8 procent populacji. Populacji zresztą niesłychanie zróżnicowanej etnicznie i narodowościowo. Dość powiedzieć, że tylko w okresie od końca XIX wieku do zakończenia II wojny światowej do Brazylii przywędrowało ‒ a ściślej mówiąc: głównie przypłynęło aż 5 milionów imigrantów.

Polskie korzenie brazylijskich polityków

Dwa głównie kontynenty stały się demograficznym zapleczem dla Brazylii: Europa i Azja. Wielu przybyszów pochodziło z naszego regionu Starego Kontynentu, w tym w sporej mierze z Polski. Ten dysponujący olbrzymim terytorium kraj, mający zatem do dyspozycji duże połacie ziemi dla chłopskich imigrantów stał się adresem popularnej destynacji dla wielu naszych rodaków z zaboru austriackiego, z obszaru tzw. biedy galicyjskiej. Pamiętam to także z przekazów rodzinnych: tam właśnie wyjechał jeden z czternastu (sic!) braci mojego dziadka ze strony mamy, Roman Bieliński. Słowianie odcisnęli swój wkład na najnowszych dziejach tego latynoamerykańskiego giganta. Decyzje o przeniesieniu stolicy z, no właśnie, Rio de Janeiro do budowanej od podstaw Brasilii, podjął przed 61 laty prezydent o dziwnie znajomo brzmiącym nazwisku: Kubiczek. Zgoda, ze już w lokalnej jego wersji: Juscelino Kubitschek de Oliveira. A i dzisiaj dwóch gubernatorów podkreśla polskie korzenie (Wagner – Bahia, Goldman ‒ Sao Paulo). Ta „moda na polskość” jest zresztą w jakiejś mierze pragmatyczna: odszukanie polskich przodków skutkuje polskim paszportem, a więc bezwizowym wstępem do (prawie) całej Europy. Dodajmy szefa Państwowej Komisji Wyborczej o nazwisku… Lewandowski.

Gdy Brazylii przyznawano prawo organizacji piłkarskich mistrzostw świata w 2014 roku i igrzysk olimpijskich, uważana była za regionalne mocarstwo z ambicjami wyjścia ze swoimi wpływami poza swój kontynent. W trakcie ich organizacji, zwłaszcza tegorocznych IO była już tylko bardzo dużym terytorialnie krajem z olbrzymi kłopotami gospodarczymi i politycznymi oraz napięciami socjalnymi. Czy zorganizowanie w ciągu dwóch lat dwóch największych imprez sportowych na świecie przywróci jej mocarstwowy status. W brazylijskich głowach raczej tak, w rzeczywistości międzynarodowej ‒ raczej nie.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (22.08.2016)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka