wPolityce.pl: Czy Donald Tusk ma podstawy do obaw, do tego stopnia, żeby apelować o poparcie jego kandydatury na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej?
Jarosław Kaczyński zasugerował, że rząd PiS nie udzieli takiego poparcia. Można przypuszczać, że gdyby było inaczej, oznaczałoby to, Polska nie ma nic do zarzucenia Donaldowi Tuskowi. W jednym z wywiadów Kaczyński powiedział, że w Polsce, zarówno w Sejmie i w prokuraturze, toczą się postępowania, które mogą doprowadzić do postawienia Tuskowi zarzutów. Wyraził wątpliwości co do tego, czy taka osoba powinna stać na czele Rady Europejskiej…
Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której były premier jakiegoś kraju, który jest na ważnym stanowisku międzynarodowym, domaga się karania własnej ojczyzny kolosalnymi karami finansowymi. Mówię tutaj o tym, że Donald Tusk poparł, i to bardzo szybko, propozycję Komisji Europejskiej, aby karać kraje, które odmówią przyjęcia uchodźców kwotą ćwierć miliona euro za każdego nieprzyjętego uchodźcę. W sytuacji, gdy w październiku zeszłego roku Rada Europejska, także głosem ówczesnej premier Ewy Kopacz, przyjęła określoną kwotę uchodźców do Polski, z perspektywą jej zwiększenia, oznacza to, że Polska musiałaby płacić ponad 3 miliardy euro z tytułu nieprzyjęcia uchodźców. Donald Tusk poparł tę propozycję. Muszę powiedzieć, że w tej sytuacji gdybym to ja decydował, to pewnie nie byłbym w stanie poprzeć kandydatury Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej.
Donald Tusk będąc premierem, zostawił swój rząd, partię i czmychnął do Brukseli na lepiej płatną posadę, paląc za sobą mosty…
Słowami Jarosława Kaczyńskiego zszokowany jest niemiecki europoseł Manfred Weber, który zarzucił mu niepatriotyczną postawę. Czy można to odbierać właśnie w kategorii patriotyzmu?
Byłoby dobrze, gdyby Niemcy jednak napili się zimnej wody i nie uczyli Polaków patriotyzmu, ponieważ może to wywołać pokusę przypomnienia najnowszej historii Europy, Polski i Niemiec. Myślę, że ta lekcja historii dla pana Webera i jego rodaków nie byłaby najprzyjemniejsza.
Czy przy ewentualnym powrocie do Polski Donald Tusk ma szansę na nowo zaistnieć na scenie politycznej?
Jak Pan ocenia kadencję Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej?
Przede wszystkim jest ona zupełnie inna niż jego poprzednika Van Rompuya. Obecność Tuska była bardzo wycofana. Donald Tusk nie angażował się za bardzo. Wyraźnie zostawiał pole, z jednej strony Junckerowi, a z drugiej Schulzowi. Nie wchodził im w paradę. To może być zaskakujące, ale tutaj pochwalę Donalda Tuska, bo pójście w ślady Van Rompuya i wejście w buty poprzedniego szefa Rady, czyli takie starcia o kompetencje z szefem Komisji Europejskiej i europarlementu byłoby dla Tuska zabójcze. Obaj ci gracze (Juncker i Schulz) są na arenie europejskiej bokserami wagi ciężkiej. Można ich nie lubić i być oponentem Junckera i Schulza, tak jak ja, ale przyznaję, że są – w porównaniu do Tuska - ważnymi graczami. Tutaj Donald Tusk uczył się sprawowania ważnej funkcji w Europie i dlatego wyraźnie był w tle. Był tłem dla Junckera i Schulza. Zaangażował się mocno w jedną inicjatywę, którą Juncker sprytnie mu odstąpił. Chodzi o negocjacje z Londynem w kontekście pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. I ta jedyna inicjatywa, gdzie Tusk rzeczywiście był jej twarzą, gdzie maksymalnie się zaktywizował, ta inicjatywa przytrzymania Londynu w UE, zakończyła się katastrofą. Jego okręt flagowy, jakim był „Anty-Brexit”, spektakularnie zatonął. Teraz Donald Tusk może wymieniać sto przyczyn, dlaczego tak się stało, ale jednak to on te rokowania w związku z Brexitem prowadził, a nie krasnoludki i sierotka Marysia.
*wPolityce.pl. (06.10.2016)
Komentarze
Pokaż komentarze (2)