Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
91
BLOG

Uchodźcy i uchodźcy

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka Obserwuj notkę 0

Rozmawiałem niedawno z pewnym politykiem mojej macierzystej formacji. Powiedział mi, że jest za przyjmowaniem do Polski uchodźców-chrześcijan. Nie wiem, czy kierowała nim prawicowa political correctness,czy może rzeczywiste miłosierdzie, niepogłębione wiedzą i polityczną refleksją. Nie wnikałem w to, bo dla mnie liczył się efekt. Cierpliwie tłumaczyłem, że na podstawie moich tegorocznych eskapad do trzech krajów Bliskiego Wchodu i znajdujących się tam obozów uchodźców mogę sformułować tezę, która będzie dla mojego interlokutora być może przykrą niespodzianką, a być może, wręcz przeciwnie, powodem do politycznie niepoprawnego, ale szczerego odetchnięcia z ulgą. Oto bowiem z mojej obecności i rozmów ‒ zarówno z chrześcijańskimi uchodźcami różnych obrządków w Iraku, jak również ich pasterzami, skądinąd poważanymi biskupami, którzy walczyli o pomoc dla swoich podopiecznych, nawet spotykałem się z samym prezydentem Francois Hollande'em ‒ wynika, że wyznawcom Chrystusa en massewcale nie śpieszno do Europy: oni chcą wracać do swoich siedzib, gdzie chrześcijaństwo trwa od nieraz tysiąca kilkuset lat. Pomijając przywiązanie do własnej „małej ojczyzny”, dochodzi do tego przynajmniej u biskupów i części wiernych – poczucie swoistej misji (choć tego wprost oczywiście nie artykułują), aby utrzymać szańce chrześcijaństwa w kraju (krajach) coraz bardziej zislamizowanych.

Tymczasem zgoła odwrotnie jest, gdy idzie o wyznawców proroka Mahometa. Ci, do Europy chcą i w dużej mierze już tam są, ze względów ekonomicznych, ale przecież nie tylko... Otóż, jeśli zadaniem dla chrześcijan jest trwać, to wyzwaniem dla muzułmańskich liderów jest zdobywać. Jeśli możemy mówić również o swoistej „misji” u mahometan, (choć również nie jest ona zbyt często artykułowana), to jest nią religijne podbicie Starego Kontynentu. Już nie orężem, jak parę wieków wstecz, za czasów imperium osmańskiego, ale po prostu systematycznie zwiększającą się obecnością, migracją, demografią.

Niestety z imigrantami (uchodźcami) i ich przyjmowaniem nie jest jak z menuw restauracji, gdzie można przyjść i wybrać wszystko a'la carte.To nie jest tak, że my, w Polsce, obstalujemy sobie, na przykład te dwa tysiące (liczba wybrana dowolnie) syryjskich chrześcijan, po czym Unia machnie ręką i da nam spokój, przyjmując za to do siebie kolejne setki tysięcy młodych, biednych (w przeciwieństwie do wielu syryjskich wyznawców Jezusa Chrystusa), którym jako żywo obce są idee „non violence” Mohandasa Mahatmy Gandhiego – czyli walki bez przemocy...

*Felieton ukazał się miesięczniku „wSieci Historii” (11.2016)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka