Znak, który można spotkać w Tower Hamlets w Londynie
Znak, który można spotkać w Tower Hamlets w Londynie
Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
216
BLOG

Europa w cieniu terroru

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Terroryzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Do Polski przyleciał Gulfstream 550, pierwszy z „rządowej” floty powietrznej. Cóż, lepszy rydz niż nic. Lepszy Jankes niż Rusek. Lepszy Gulfstream niż „tutka” (Tu 154). Ponoć Platforma zgłosiła już dwie propozycje nazw dla owego samolotu. Pierwsza z nich ma ponoć brzmieć „Latający Pędzący Królik”. Hm, widać, że kultowa restauracja, w której Piotr W. i inni młodzi funkcjonariusze PO obiadowali ustalając na jakim cmentarzu warto się spotkać i jak rozwijać hazardowy biznes, może przejść do legendy – także awiacji. Ponoć alternatywną nazwą dla „Latającego Pędzącego Królika” jest „Latająca Sowa i Przyjaciele”.


Zacząłem od uśmiechu, ale, szczerze mówiąc, do śmiechu nie jest mi wcale. Piszę te słowa w Brukseli dzień po tym, jak na Dworcu Centralnym w tej belgijskiej formalnej i unijnej nieformalnej stolicy nastąpiła próba zamachu terrorystycznego. Specyficzny żargon policyjnych komunikatów mówi o „zneutralizowaniu” terrorysty ubranego w pas szahida. Kolejny eufemizm, kolejny idiotyczny. Tak, jak brytyjska gadka-szmatka o „incydentach terrorystycznych”, która ma za wszelką cenę ukryć, że doszło do zamachu terrorystycznego. Muzułmańskiego gangstera po prostu zabito. A gdyby wybuchło to, co przytargał, tragedia byłaby porównywalna, może większa, z tym, co wydarzyło się na lotnisku w Zawentem czy w metrze w tejże Brukseli przed ponad rokiem.


Europa funkcjonuje w cieniu zamachów. Życie w mieście, w którym spędzam większość dni w pracy, zaczyna przypominać to, co obserwowałem w Tel-Avivie czy Jerozolimie: życie toczy się niby normalnie, ludzie pija kawę w kawiarni i chodzą do kina, ale strach wisi w powietrzu. Ale ten strach budzi wściekłość. To było przyczyną kontrzamachu w Londynie, gdy Walijczyk, ojciec czworga dzieci wjechał furgonetką w muzułmanów przed meczetem. Zapewne nigdy by tego nie zrobił, gdyby w ostatnich kilku tygodniach nie doszło do śmiertelnego żniwa: dwóch zamachów w Londynie i jednego w Manchesterze. Boleję nad każdą ofiarą „incydentów terrorystycznych” (brytyjska policjo, opamiętaj się, nazywaj rzeczy po imieniu!), ale szczególnie przejmuję się śmiercią moich rodaków: w Manchesterze zginęło dwoje następnych. Rodzice przyszli odebrać dzieci z koncertu i już nie wrócili do domu. W dniu ostatniego zamachu w Brukseli zginął Polak – kierowca vana, który śmierć zawdzięcza blokadzie ustawionej przez imigrantów pod Calais. Oni też uważają, że im wszystko wolno. Swoją drogą, prezydent Francji mądrzy się i w wywiadzie dla niemieckiej gazety atakuje Polskę, ale jego służby nie są w stanie zapanować nad imigracyjnym „państwem w państwie” na francuskim wybrzeżu.


Londyn, Bruksela, Paryż, Calais... Polacy mogą się tylko cieszyć, że mieszkają w Polsce.


*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (28.06.2017)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka